poniedziałek, 16 października 2017

Celtycko neogotycka chusta gencjaną farbowana

Jak da się zauważyć, przy przeglądaniu mojego bloga, chusty robię rzadko. Ale z powodu wyjątkowo dużej liczby deszczowych i szarych dni kupiłam kurtkę, czarną z kapturem, i okazało się że jest ona wykończona po całości szaro-siną lamówką (czego na fotkach przed kliknięciem kupuj nie dostrzegłam). Nie jest to jakiś wielki problem uniemożliwiający korzystanie z okrycia wierzchniego, ale po przejrzeniu posiadanych szyjogrzejów doszłam do wniosku że żaden mi kolorystycznie do nowego odzienia, czy też raczej jego wykończenia, nie pasuje. To że kurtkę można swobodnie nosić bez owijaczy naszyjnych nie ma najmniejszego znaczenia, gdyż czuję bardzo silny wewnętrzny imperatyw każący mi się czymś omotać w sezonie grypowym tj. przejściowym (i zimowym też). Powodowana tym przymusem rzuciłam w kąt dziergany właśnie kolejny sweterek i gdy za oknem wiało lało i szarzało, wyprodukowałam chustę. Jak się ona komponuje z wspomnianą kurtką zaprezentować nie mogę bo z wieszakiem i ścianą nie chcą obie na raz współpracować a na zewnątrz aktualnie nastała przepiękna złota jesień i temperatura przekracza 20 stopni więc... będzie dużo zdjęć plenerowych chociaż innych niż w pierwotnych zamierzeniach ;)




Nazwy dla ravelry długo nie mogłam wymyślić ze względu na multum skojarzeń, ostatecznie to celtica neo gothica ze względu na celtycki warkocz neogotyckie łuki i ten lekko depresyjny psychodeliczny siny fiolet niczym z moich ulubionych mrocznych grafik Liliany Sanches ;) 
Pierwotny pomysł na zdjęcia był inny, miało być szaro buro i mrocznie ponuro na tle jakieś ruiny, może nie w moich starach gotyckich ciuchach, ale w takim klimacie. I na pewno w kurtce z kapturem, lecz pogoda się zmieniła (z czego bardzo się cieszę żeby nie było, tym bardziej że jesienią mogę nareszcie do woli łazić po polach i lasach bez ryzyka ataku astmatyczno-alergicznego). Fotki więc powstały na spacerze, na tle radosnego jesiennego zagajnika, na peryferiach miasta tuż za ogródkami działkowymi. I tylko nie wiem dlaczego napotkani ludzie nieco dziwnie patrzyli na dwójkę +/- czterdziestolatków którzy zamiast patrzeć pod nogi i szukać maślaków obwieszali czymś zarośla i to obfotografowywali... ale może tylko mi się wydawało ;)



Robiąc tą chustę złamałam chyba większość zasad dotyczącą tego typu wyrobów. 
Po pierwsze chusta powstała ze starego skrzypiącego akrylu, zdecydowanie starszego ode mnie, takiego który ma z pół wieku albo i więcej, i był już w swym "życiu" swetrami, kamizelkami, tunikami, golfami oraz innymi rzeczami, jednakże nadal "trzyma się" nieźle i wieku po nim nie widać i mimo wydawania cichutkich dźwięków przy przerabianiu jest całkiem miękki i miły. 
Po drugie zamiast wyprostować włóczkę to przed dzierganiem to uprałam tunikę (ostatnią inkarnację chusty) a gdy wyschła to ją sprułam i z takiej karbowanej nitki dziergałam uznając że przy warkoczach i ściegu francuskim tak nie będzie tego widać (i miałam racje oczka są dość równe chociaż się zupełnie nie starałam). 
Po trzecie postanowiłam części szarego akrylu nadać odcień sinego fioletu. Nie ważne że sztucznych włókien się nie farbuje, i tak nie miałam zamiaru kupować barwników, tylko użyłam do zmiany koloru kilku kropel gencjany z domowej apteczki (skoro dziewczyny farbują tym włosy to dlaczego by akryl miał się opierać). Barwnika w żaden sposób nie utrwalałam, ot wsadziłam część włóczki do fioletowej wody, wycisnęłam, raz wypłukałam, wysuszyłam na kaloryferze i przerabiałam, a przy dzierganiu dłoni mi nie zafarbowało.
Po czwarte nie zamierzałam chusty blokować ani nawet prać po zrobieniu, tylko lekko przeprasowałam na sucho, więc wzór który wybrałam musiał być odpowiedni, warkocz taki który może być symetrycznym a do tego bordiura miała mieć rogi, i dodatkowo zamiast pikotków wymyśliłam sobie jeszcze frędzle ;)
I po piąte rzędy skrócone którymi kształtowałam łagodne łuki rogala były robione tak by wykorzystać całość zafarbowanej włóczki i jednocześnie nie zrobić chusty giganta ogrzewającej plecy po pośladki, tylko taki raczej szerszy szalik, do zamotania.




Technicznie. Pomysł mój, wzór warkoczy którego użyłam znajdziecie tutaj troszkę go zmieniłam, u mnie jest on symetryczny tzn 6.5 motywów zaplatanych w jedną stronę i 6.5 w drugą (widać ten moment zmiany to na zdjęciu powyżej jak się dobrze przypatrzeć) plus po dostosowanym motywie łuków gotyckich na rogi (jeden powstał od razu a drugi dorobiłam wypruwając pierwszy rządek ozdobnego pasa bo mi się nie chciało przecież oczek nabrać na szydełkowy łańcuszek czy też raczej tego łańcuszka zrobić). Poza celtyckim warkoczem są jeszcze "japońskie saneczki", a frędzle to pikotki na 13 oczek ;) Cała bordiura ma 55 oczek szerokości co daje około 17cm, bez naciągania, na drutach numer 3. Jej długość to mniej więcej 2 metry i 252 oczka bocznego łańcuszka pod które się wkuwałam by dorobić rogala i 252 frędzle na dole (liczyłam!). Pikotko-dzyndzelki dodatkowo ozdobiłam szydełkowym łańcuszkiem z farbowanej partii włóczki po skończeniu cześć głównej chusty (dzierganej na drutach nr 3.5, ściegiem francuskim, rzędami skróconymi co 10, 9, 8, 7, 6, 5x6, 4x8, 3x8 oczek) i zamykanej na górze dwoma rzędami pół łańcuszków. Wysokość chusto-szala po prasowaniu to około 40cm, długość górnej krawędzi około 1,5 metra. Ilości zużytej włóczki nie jestem w stanie podać ale pikotko-frędzle i warkocze są włóczkożerne, z tuniki bez rękawów do połowy uda nie zostało prawie nic, a użyta włóczka ma grubość mniej więcej podwójnego lacea..

Do kompletu jeszcze zdjęcia naludziowe jesienne, nie regulujcie monitorów, po prostu niemal zawsze mam idiotyczną minę na fotkach, na żywo wyglądam ponoć całkiem normalnie.... (albo mi czegoś znajomi nie mówią a obcy ludzie patrzyli przecież jakoś dziwnie hm...) :D







I to tyle o wyrobie chusto podobnym na drutach dzierganym z niesfotografowaną kurtką i jej lamówką komponowanym ;)

Pozdrawiam ciepło i słonecznie, i życzę Wam oraz sobie żeby złota jesień trwała jak najdłużej!

19 komentarzy:

  1. Ciekawa chusta:) Bordiura kosztowała sporo pracy ale jest bardzo efektowna:) Ja też często przerabiam rzeczy, w których nie chodzę:) A co tam, że akryl- Tobie się podoba i już:) I mi też:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, tą bordiurę mi się bardzo miło robiło, już przy trzecim przerabianiu motywu nie musiałam patrzeć wcale na kartkę i prułam tylko kawałek jak się zagapiłam na serial zapominając o frędzlach ;) Za to część francuzem dłużyła mi się straszliwie. A do akrylu mam takie podejście że go przerabiam dopóki się tylko daje żeby zaśmiecać środowiska czymś co się nie rozkłada, tylko dlatego że mi się sweter znudził ;)

      Usuń
    2. Teraz akryle robią bardzo miłe w dotyku i ja lubię nimi robić:)Jaki serial oglądałaś? Bo szukam czegoś ciekawego:)

      Usuń
    3. Oglądałam Outlandera, i się zagapiłam na widoki bo na ogół to raczej słucham seriali i filmów niż je oglądam ;) tym bardziej tych na podstawie książek które już czytałam.

      Usuń
  2. No dobra, chusta piękna, ale omów mi bliżej użycie gencjany do farbowania włosów, proooooooooooszę :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie co prawda jestem wujkiem gogle ;) i mnie samej jako naturalnej brunetce ten sposób się raczej nie przyda z racji tego że efektu nie było by zbytnio widać i tylko połysk i sypkość bym uzyskała. Na jaśniejszych włosach najprościej według mnie przełożyć do plastikowego pudełka po serku/jogurcie tyle maski czy odżywki do włosów żeby starczyło na dokładne ich pokrycie, wymieszać z kilkoma/kilkunastoma kroplami gencjany do uzyskania odpowiedniego silnego odcieniu fioletu, dodać jeszcze z łyżkę mąki ziemniaczanej i mieszać do uzyskania konsystencji gęstej papki tak żeby z włosów nie spływało, nakładać jak farbę w rękawiczkach (inaczej paznokcie są sine przez miesiąc, a szyje, czoło i uszy też ciężko domyć) potrzymać przez pół godzinki i spłukać. Kolor się utrzymuje do kilku myć, a że to tania i nie niszcząca opcja na fiolet to można często taką "maseczkę koloryzującą" powtarzać. U jasnych blondynek lub na siwych włosach niezły efekt (ochładzający kolor) daje też płukanie włosów wodą zakroploną gencjaną. A reszty metod sobie poszukaj w necie ;) Powodzenia

      Usuń
    2. WOW! W życiu by człowiek nie wpadł na takie farbowanie, może i po taniości, ale kurczę, jak misie nie zmyje z szyi, to porażka na całej linii, bo łeb wygolony prawie w 3/4 ;-)
      Zostanę przy metodach tradycyjnych jednak :-D

      Usuń
    3. Dopóki się nie przejmowałam tym ile włosów mi wypada to też nie miałam pojęcia o różnych rzeczach które dziewczyny na nie nakładają dla upiekszenia ;) Szyję zawsze można zabezpieczyć przed zabawą wazeliną czy oliwką a po użyć pilingu i będzie ok, jeśli się domywasz po normalnych farbach do włosów to i tu nie będzie problemu, a sposób na pewno dla włosów od zdrowszy. Bardziej niż o siną skórę bym się o szorowanie armatury martwiła ;)

      Usuń
    4. W wynajętym mieszkaniu to na 100% nie skorzystam w takim razie :-D

      Usuń
    5. Jak się bardzo chce to zawsze można się bawić w wykładanie wanny czy umywalki folią spożywczą albo w płukanie włosów w misce żeby łazienki nie zapaprać, ale ja Cię absolutnie nie namawiam na włosy w kolorze velvet psyhodelic :D

      Usuń
  3. A to ciekawy sposób z tym farbowaniem gencjaną! Nieźle to wymyśliłaś. Chusta fajnie wyszła, plecionka jest śliczna. A że akryl? Też nie unikam, sprawdza się i w chustach całkiem dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plecionka podobała mi się od dawna tylko jakoś mi do żadnego swetra nie pasowała, ale doczekała się w końcu wykorzystania :)
      A co do koloru to już wcześniej eksperymentalnie farbowałam akryl gencjaną na fiolet, rivanolem na żółto, henną na rdzawy i przeterminowaną farbą do włosów i zepsutym kompotem wiśniowym też z różnym efektem ;)

      Usuń
  4. No to tak, po pierwsze biordura cudownie celtycka, pewnie wymagała sporo pracy. Po drugie plus za recykling. Trzecie to farbowanie gencjaną (łoooł) ciekawe co w dalszych praniach, ale kolor zadziwiająco wyszedł podobny do akrylu który sobie ostatnio kupiłam (zbieg:))) bardzo mi się taki wrzos spodobał). Po czwarte czemu mnie na prostej krawędzi robi się dziubek, u ciebie super prosta linia. No i po piąte jak się takie frędzle robi? wyglądają jak kupna taśma. Hmmm aha i po szóste zawsze się znajdą "widzowie", ja ostatnio robiłam zdjęcie leżąc na trawie, dobrze że była super słonecznie to prawie wyglądało na jesienne opalanie ;))). Pozdrówko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za długi komentarz :)
      Bordiura wbrew pozorom całkiem przyjemna w dzierganiu i prostsza niż się wydaje na pierwszy rzut oka, intuicyjna, ale ja bardzo lubię warkocze i misterne wzory.
      Recyklinguje co mogę bo mnie ilość śmieci na dzikich wysypiskach np. w lasach przeraża i to co ludzie bezmyślnie wyrzucają również. A poza tym lubię mieć "za darmo" coś nowego i niepowtarzalnego ;)
      Gencjana pewnie lekko się z czasem spierze (mogłam troszkę więcej jej do wody dodać) i zblaknie ale kiedyś miałam dość poważne otarcie na stopie nią potraktowane i prześcieradło które mi się nieco zabrudziło przypadkiem od rany już nigdy koloru właściwego nie odzyskało w tym miejscu więc... Poza tym chusty piorę zdecydowanie rzadziej niż swetry dlatego jest szansa że prędzej kurtkę zmienię ;)
      Dziubek robi się na prostej krawędzi gdy kształt rogala/półksiężyca nadajemy chuście dziergając ją od góry, a tu nabierałam oczka na krawędzi brzegu bordiury i od dołu rzędami skróconymi kształtowałam całość ku górze z tego względu żadnych dziobków na zamknięciu być nie mogło.
      Frędzle robi się tak że na poczatku każdego rzędu z jednej strony nabierasz dodatkowo kilkanaście (czy kilkadziesiąt) oczek które zaraz po nabraniu zamykasz i już gotowe.
      Widzowie generalnie mi nie przeszkadzają dopóki głupich komentarzy nie słyszę, ale i tak mam przeważnie mocno w poważaniu co mi wypada a co nie w "tym wieku" ;)

      Usuń
    2. Hahaha to ja dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :))

      Usuń
  5. Trochę taki "pomysłowy Dobromir" jesteś:))) ale świetnie ci to wychodzi, chusta jest naprawdę fajna, kolor fioletowy robiony gencjaną wyszedł super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, staram się jak mogę wykorzystywać domowe metody i eksperymentować gdy mam pewność że nic wartościowego nie zniszczę swoim działaniem ;)

      Usuń
  6. Świetna ta Twoja chusta:) Bardzo mi siępodoba wzór. Ładnie to skomponowałaś:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, wzór (i frędzle) robią cały efekt przy tego typu "depresyjnych" kolorach ;)

      Usuń