sobota, 29 września 2018

Żałobny Kruk

Powoli wracam do iluzji normalności, do rzeczywistości bez... Nie będę Wam opisywać mojego stanu psychicznego, ten blog nie jest o tym, a każdy kto przeżył ostateczną stratę wie że poprostu trzeba się z tym uporać w jakiś sposób pozbierać i próbować dalej być. Staram się być i nie myśleć zbyt wiele o tym czego nie jestem w stanie zmienić...
Dzisiejszy udzierg powstawał w najtrudniejszym dla mnie czasie, chciałam mieć coś na pogrzeb, ale ostatecznie skończyłam tego Kruka później. Nie jestem w stanie podać jego parametrów technicznych, nie zapisałam, nie pamiętam, wiem że wzorowałam się na własnym Wiatroapie dzierganym w biegu ale nie wiem nawet czy robiłam na tej samej wielkości drutów, tylko włóczka była podobna, akryl czesany na szpuli z interfoxu, miękki, kudłaty i smoliście czarny (wszystko co ostatnio robię na drutach jest czarne, dlatego jeśli tylko będę kontynuować pisanie bloga bądźcie gotowi na tę jednobarwność udziergów). 





Jedyną ozdobą tego płaszczyka jest użycie do taliowania sekwencji oczek tworzących ukośne pasy podobnych do tych z Astrydy. Całość jest otoczona plisą robioną podwójnym ryżem. Udzierg więc możliwe prosty, dziergany od góry w jednym kawałku. 




Sprawdził się tego smutnego lata w te rzadkie poranki i wieczory gdy temperatura nieco odpuszczała.





I to chyba tyle na dziś, wybaczcie ale jeszcze nie jestem w formie na to by tworzyć długie wpisy zwłaszcza na telefonie. Za ten zabierałam się ponad miesiąc czyli od czasu wycieczki w rodzinne strony mojego Taty gdzie zrobiłam zdjęcia.
I tu mała prywata dziękuję mojej Siostrzenicy za towarzystwo na tej wycieczce i za wyciąganie mnie z domu, i dziękuję mojej Kuzynce z Chorzowa która tu zagląda a się nie odzywa za mobilizację do pisania dalej tego bloga ;) a i dziękuję bardzo za wsparcie i prywatne maile Lennemu.

Pozdrawiam ciepło jesiennie, trzymajcie się