czwartek, 20 października 2022

Ginkobiloba po przeróbce

Kilka lat temu wydziergałam letni top, który chyba z powodu użytej przeze mnie zbyt grubej włóczki, nie był użytkowany. Wiosną, jako że kolor i fason nadal mi się podoba, postanowiłam go przerobić na sweterek z rękawem ¾, tym bardziej, że zauważyłam deficyt takowych w szafie ;)  W tym celu dokupiłam dwa 50g motki włóczki i.... zamiast, jak pierwotnie planowałam, tylko dorobić rękawy, sprułam wszystko poza ozdobnym pasem/karczkiem (czy kogoś to jeszcze dziwi?). Usunęłam boczne ażurowe wstawki, zamiast tego dół korpsu i rękawów wykończyłam ozdobną bordiurą, na ramionach dodałam komponujące się z całością pękniecia. Druty (rozmiar 4) i włóczka (yarnart jeans kolor 63) te same co poprzednio, kartka z wyliczeniami co do ilości oczek na korpus (poszerzony nieznacznie w stosunku do wersji pierwszej i bez taliowania) i rękawy uległa dematerializacji, z dwóch dokupionych motków zostało nieco więcej niż pół, czyli sweterek waży około 220g.
Z efektu przeróbki jestem zadowolona, z tego że nie widać różnicy między odcieniem starych i nowych motków (z różnych partii farbowań) jeszcze bardziej. I tylko na zdjęcia nie było czasu, jak zawsze, tym bardziej że i latem podczas upałów nie było zbyt wielu okazji odnowionej wersji ginkobiloby ponosić. Dlatego, wykorzystałam chyba jeden z ostatnich ciepłych dni tej jesieni oraz fakt, że koleżanka zapropnowała rowery (a to jedna z takich propozycji którym raczej nie odmawiam jeśli tylko mam czas), żeby całość uwiecznić na potrzeby tego bloga ;)
Dzięki Aniu za wszystko! 







Tło (i tzw. stylizacja) być może średnio ciekawe, chociaż dobrze pasuje kolorystycznie, bo chiałam szybko mieć "sesje" z głowy. A gdy dotarłyśmy w bardziej malowniczą okolicę byłam już zbyt zmęczona by się przebierać (po około 20km w nogach piaszczystymi ścieżkami przez lasy i pola, oraz z perspektywą kilkunastu jeszcze do przejechania, jeśli się tylko nie zgubimy, żeby dotrzeć do domów i to zanim złapie nas zmierzch, bo zapomniało się zabrać latarki rowerowej). Innym razem... 
Może lepiej że mnie nie ma na tych zdjęciach ;)




I to tyle na dziś. Pozdrawiam cieplutko jesiennie, do przeczytania.

piątek, 7 października 2022

Dualek

Kolejny sweter z tych wydzierganych jakiś czas temu, chyba zimą. Na wiosnę na pewno był noszony, ale na zdjęcia musiał poczekać do jesieni ;) To taki trochę kołowiec a trochę kwadratowiec, trochę płaszczyk a trochę bomberka, w zależności od tego jak się go założy, a do tego rozmiar nieokreślony.












Z tego co kojarzę, pomysł na niego był taki, żeby wydziergać coś lekkiego i uniwersalnego czym można się dowolnie owinąć bez zwracania uwagi na to czy to lewa czy prawa strona, góra czy dół. Włóczka zdobyczna noname z wyprzedaży na allegro, nieco kudłata mieszanka w ciapki z niewielką zawartością wełny (wiem bo chociaż nie gryzie to na mokro czuć owcę a może alpakę?), lekka i ciepła, w sam raz na druty 5 czyli coś na czym się nie dłubie miesiącami ;) Chciałam się pobawić formą i konstrukcją, ale przyznaję, że troszkę przeszarżowałam i prułam parę okrążeń, oraz nie do końca jestem zadowolona ze sposobu zamknięcia oczek (zwłaszcza na górze/półkolu swetra mogło być stanowczo luźniej). Jednakże płachta sprawdza się doskonale w noszeniu. Jest ciepła, lekka i daje wiele możliwości upięcia (dlatego nie doszyłam zatrzasków i zapinam na agrafkę). Całość waży niecałe 300 gram. 
Konstrukcyjnie to koło robione do 35 oczek na ⅛ a potem do dolnej połowy oczka dodawane na rogach jak na kwadrat do 64 na ⅛ a góra zostaje nieruszona, rękawy nabierane na wysokości 30 oczek na ⅛, zwężane od 60 oczek do 52, na mankietach oczek 38. 
I to tyle na temat swetrzyska.

Pragnę podziękować mojej koleżance Ani za zdjęcia i wycieczkę rowerową. Ja pozować nie potrafię w przeciwieństwie do modelek dwóch, które spotkaliśmy w leśnych chaszczach, długo ich niezapomnę ;)) 



Pozdrawiam cieplutko i jesiennie, do przeczytania.