czwartek, 20 czerwca 2019

Jurata dziergana falami

Najpierw była włóczka w kolorze ciemnej niebieskiej zieleni, kupiona jak zawsze pod wpływem impulsu i promocji ;) Później było kombinowanie z wzorem fal który wykorzystałam wcześniej w falistym mglistym kardiganie i który mi do koloru włóczki pasował oraz, przyznaje się, mocna inspiracja projektem Lorelei autorstwa Amanity, który od pierwszego wejrzenia mnie urzekł. Przyznaje się więc również że ukradłam pomysł na konstrukcję. 
Dzierganie od środka praktykowałam już wcześniej ale pierwszy raz zrobiłam szalik z którego powstał ozdobny karczek. I robienie tego szalika strasznie mi się dłużyło (a został mi ponad motek na otulacz tym wzorem), mimo że to tylko 31 oczek do przerobienia, to długość musiała być adekwatna do obwodu klatki piersiowej wraz z ramionami a ilość powtórzeń motywu się zgadzać. Do tego oczka przekręcone, o ile dziergając w okrążeniach bardzo je lubię, to w robieniu na płasko pilnowanie by były zawsze przekręcone w tą samą stronę było uciążliwe. Dlatego szaliczek powstawał falami czy też rzutami, a w międzyczasie rozgrzebywałam kolejne projekty i próbki wzorów... I dlatego gdy wreszcie długość była odpowiednia nie chciało mi się bawić w estetyczny i niewidoczny grafting, koniec i początek połączyłam szydełkiem uznając że przy mojej długości włosów na plecach i tak nic nie będzie widać. Trudno perfekcjonistką nigdy nie będę, nie chce mi się ;)
Po przebrnięciu przez fazę dziergania na płasko teoretycznie powinno już być szybciej ale... ale zamiast zacząć od dołu postanowiłam najpierw dorobić mniejszy fragment czyli górę razem z dekoltem. I tu mi się nijak ilość oczek nabranych na krawędzi i odejmowanych w okrążeniach okrągłego karczku z rzędami skróconymi podnoszącymi tył zgrać nie chciała. Na krawędzi było 176 oczek brzegowych, na górze nabierałam co trzecie wkłuwając się w takie dwa, wyszło więc takich 133 które starałam się zniwelować do około 100 i gdy już wydawało się że jest ok, to okazało się że mam za duża głowę i mi się w otwór na nią zostawiony nie zmieści gdyż za ciasno zamknęłam oczka. Prułam zatem trzy albo cztery razy zanim byłam względnie zadowolona z kształtu i wielkości otworu (względnie ponieważ pierwotnie dekolt miał być nieco większy a nie taki jak jest czyli pod samą szyję). Z dołem poszło sprawniej, tutaj dodawanie oczek najpierw w 20 miejscach a potem jak na reglan do stanu 38-41-80-41-38 było bezproblemowe i korpusik robił się najprzyjemniej. I wszystko było ok, nawet rękawy dziergane tym razem jednocześnie mi się jakoś wybitnie nie dłużyły, aż do przymiarki gotowego swetra, kiedy to okazało się że są owe rękawy niesamowicie wąskie. Mogłam tych 8 oczek dodanych na podkroje nie ruszać i nie zamykać w klin od strony rękawa, a tak nie mogę przytyć w ramionach nawet pół centymetra! Nie mam pojęcia jakie zaćmienie spowodowało zostawienie tak małej ilości oczek na rękawy, najpewniej było spowodowane uciskiem mózgu przez zbyt mały otwór głowowy udziergu, inaczej sobie tego wytłumaczyć nie potrafię, jednakże korpusu i rękawów już pruć nie będę (przynajmniej narazie)... Ostatecznie całość jest noszalna i wygląda całkiem nieźle.
Zdjęcia również powstawały falami że względu na pogodę, było albo za zimo i mokro albo za ciepło, albo czasu na nie nie było. Tekst także czekał na napisanie się prawie dwa miesiące, gdyż myślałam że projekt nazwany dla rawelry juratą uda mi się nad morzem jeszcze obfocić, niestety nie tym razem, dlatego wrzucę to co mam zamiast dalej publikacje posta przekładać i skazywać blog na wegetację...

 









Technicznie:projekt mój ale mocno inspirowany, druty 3.5 i 3 na ściągacze, włóczka Himalaya Mercan kolor 52916, zużyłam około 350g na rozmiar 36 z bardzo wąskimi rękawami 

I to tyle na dziś. Mam jeszcze gotowe dwa swetry i chustę prawie zimową do obfocenia i opisania, oraz dwie bluzeczki na drutach w różnych fazach zaawansowania, tak więc do następnego razu...
Tymczasem pozdrawiam wakacyjne i przyjemnego lata życzę wszystkim którzy tu jeszcze zaglądają ;)