niedziela, 31 stycznia 2021

Niepokazywane zaszłości z przeszłości telefonu

Mały skrót tego co się wydziergało a szczęścia do pokazania  i do fotek jakoś nie miało.
Bluzeczka "sylwestrowa" z bawełnianej włóczki z błyszczącą nitką niebiesko-zieloną (a w niektórym świetle fioletowo-srebrną) Stenli Opal. Poszło 5 motków. Dziergania od góry, na drutach 3.5, ściągacze 2.75, metodą contiguous z ażurową wstawką (wzór znaleziony na Pinterescie). Rozliczenia: góra 88 oczek, rzędy skrócone 1112235, podział 37-7-37-7 do 87-7-87-7 do 87-55-87-55 +2x7 na podkroje, obwód korpusu 178, rękaw 58 mankiet 52  






Skarpetki rzadko robię, nie ciągną mnie małe formy i zdecydowanie wolę nosić sklepowe bawełniane albo frotte od dzierganych. Te konkretne powstały z resztki akrylowego kocurka na drutach 2.5 z przeznaczeniem podomowym letnim (tak nawet w czasie upałów marzną mi stopy gdy się nie ruszam). Wzór z głowy, zdjęcia beznadziejne bo nie umiem fotografować własnych stóp nawet na samowyzwalaczu :/



I na koniec chusty. Pierwsza z Alize Baby Best, włóczki akrylowej z bambusem niecałe dwa motki, z dodatkiem jakiś bawełnianych resztek na brzegową mozaikę. Całość dziergania od boku do boku na drutach 6 więc powstała dość szybko, ale się wyciągnęła po suszeniu w zwisie i jest raczej długim szalikiem ;)



I jeszcze dwie z akryli Himalaya, moja ulubiona forma jeśli chodzi o chusty czyli strzałka, wzorem broszki dwukolorowej, na motywach wzoru Floating Colors Renaty Witkowskiej



I to by było dziś na tyle, mogę zmienić telefon na nowszy model skoro bateria odmawia współpracy i domaga się karmienia co godzinę :/ Nowe rzeczy (swetrowe) się dziergają gdy znajdzie się chwila. Dziś ufarbowałam kolejną porcję włóczki, zobaczymy jak to będzie wyglądało w wersji swetrowej...


...pomysłów mi póki co nie brakuje za to czasobrak niestety a kolejną para rąk wyrosnąć nie chce. 
Trzymajcie się ciepło i zdrowo, do przeczytania. Idę na zimowy spacer poszukać puszki WOŚPu.

sobota, 16 stycznia 2021

Eufrozyna

Dzisiejszy sweterek powstał w grudniu w wyniku splotu kilku okoliczności. Po pierwsze na którymś z obserwowanych blogów przeczytałam o włóczce wełniano-akrylowej która nie gryzie, a mały reaserch w necie tą opinię potwierdził (zobaczymy po kolejnych kompielach nawilżająco-zmiękczających póki co mnie jednak podgryza). Po drugie na jakieś stronie z ręcznie farbowanym włóczkami wpadł mi w oko pewien motek, ale nie dość że był tylko jeden, to jeszcze cena dla mnie zdecydowanie zbyt wygórowana. Po trzecie dostałam "w spadku" kilka barwników do tkanin i farbek do pisanek. Zamówiłam więc sobie kilka motków wełno-akrylu za cenę mniejszą niż tamten jeden śliczny (tak jestem tym typem skąpiradła, który nie lubi przepłacać nawet gdy coś bardzo mi się podoba) i postanowiłam poeksperymentować. Co prawda kolor pierwszej partii to nie do końca było to o co mi chodziło (miało być szaro-beżowo-żółto-niebiesko z bordowymi i czarnymi drobinkami) ale, ale gdy tylko spojrzałam na przewinięte kłębki pomysł na sweterek pojawił się sam. Chociaż kolor jest z tych nijakich (na żywo jednak zdecydowanie ładniejszy i niejednorodny niż na fotkach) to skojarzył mi się z przymrozkiem, szronem na spłowiałych trawnikach i krzakach, kwiatach malowanych przez mróz na szybach itp. A od takiego skojarzenia do wyboru wzoru już tylko mgnienie. I tak właśnie Eufrozyna wymyśliła się sama i wydziergała bez prucia ;) 
Dla kronikarskiej rzetelności dodam że nazwę zawdziecza pewnej zbuntowanej nastolatce, którą rodzice o bardzo pospolitym nazwisku i bardzo niepospolitej fantazji, postanowili tym niezwykłym imieniem obdażyć (młodszą swą latorośl nazywając równie orginalnie Izydorem), a która stwierdziła że Fruzią już być  zdrobniana nie chce i teraz mamy do niej mówić Frizi, pisane chyba Freezee co znowu mi się z mrozem skojarzyło ;) Pozdrawiam serdecznie w tym miejscu jedynych w swoim rodzaju państwa K. wraz z ich uroczymi dzieciakami Iziem i Freezee ;)
Tyle wstępu, teraz fotki, miały być plenerowe ale pogoda zrobiła niespodziewankę i zaskoczyła mnie śnieżną i zimną zimą (hura!) więc tym razem naścienne, a że światło kiepskie to cóż...












To teraz trochę danych technicznych. Sweterek dziergany od góry, okrągły, ozdobny karczek wymyślany w trakcie dziergania, na bieżąco i bez planu, motyw przewodni to wariacje na temat "japońskich listków", a później chodziło o to żeby uzyskać wzór z japońskiej książki (który się z tych wariacji wykluł) na karczku a także w pasach na rękawach ;) Rękawy wyszły szerokie (nie umiem blokować swetrów, niczego nie umiem blokować, dlatego tej szerokości nie widać), zwężane ku dołowi co 15 okrążeń. Korpus dziergany bez taliowania ryżem ze "szlaczkiem z listków" po bokach. Całość ma w założeniu być noszona tak jak na pierwszych zdjęciach. Mankiety i dolny ściągacz robione na drutach 2.75 reszta swetra na 3.25. Ponieważ przód i tył różnią się tylko podkrojem golfu to dla ułatwienia na dole z przodu na ściągaczu jest mały detal listkowy. Włóczka Merino Gold, kolor wyjściowy jasny beż a najbardziej zbliżony faktycznemu na zdjęciu z zielonym tłem (zielonego barwnika w farbowaniu nie było).
Moje rozliczenia ku pamięci, golf 90 oczek, podział 20-25-20-25, rzędy skrócone 1111223, 73-87(+4)-73-87(+4), dodane 2x9(7) na podkroje, korpus 192 oczka, rękaw 73+7 do 57 na mankiecie. Zużycie włóczki około 270g na rozmiar 38.
I to chyba tyle na dziś. Trzymajcie się ciepło i zdrowo, do przeczytania.

Ps. Od lat nie przywiązuje wagi do zmiany cyferek, nie robię planów ani podsumowań, ale na każdy dzień każdego roku życzę: zdrowia, spokoju, miłości, dobrych, madrych ludzi obok oraz małych codziennych radości i marzeń wszystkim ;)