wtorek, 27 lutego 2018

Dwustronny, krzyżak pikowany

Pogoda zrobiła psikusa i zamiast przedwiośnia mamy trzaskające mrozy, więc wyglądam niczym przybysz z matplanety nosząc na sobie po kilka warstw ubrań ;) Dzięki temu jednak sobie przypomniałam, że jeszcze nie pokazywałam na blogu jednego z moich ulubionych swetrów zimowych, powstałego jeszcze w erze zanim odkryłam w necie istnienie stron dziewiarskich.
Oto dwustronny krzyżak pikowany ;)








Sweter powstał jakieś 10 lat temu i konstrukcyjnie to jest totalna maskara ;) jednakże zastosowany wzór warkoczowej kratki sprawia że bardzo go lubię. Można go nosić, mimo że jest szyty, na tej stronie na którą się akurat włoży, gdyż po lewej stronie powstało, zupełnym przypadkiem, z tych krzyżowanych oczek coś co przypomina pikowanie, lub nieprześwitujący ażur.
Jest to projekt początkującej dziewiarki, która już co nieco (ażury i warkocze) opanowała ale o konstrukcji nie ma bladego pojęcia i nie wpadła na to żeby informacji poszukać w necie, a gazetki dziewiarskie są dla niej pisane nieprzyswajalnym językiem :) Całość, robiona od dołu, składa się z prostokątów, przodu, tyłu, rękawów i golfu ;) zero filozofii. Pokrojów chyba  nie ma tradycyjnych, może jakieś zamknięcie dwóch czy trzech oczek pod pachą żeby nieco prostokąty zwęzić. Podnoszenia tyłu nie ma z pewnością gdyż przód i tył są identyczne. Czyli tył na przód, prawo na lewo, wszystko jedno jak można sweter użytkować i nie szokować :D 
Po zszyciu używana do dziergania włóczką, przodu i tyłu oraz doszyciu do tego rękawów (niczym się reglan zszywa i tak żeby wzorek pasował) całość jest od góry wykończona bardzo ściśle szydełkiem (gdyż moi drodzy bardzo długo nie potrafiłam zamykać oczek w żaden inny sposób!). Czyli nie ma ani tradycyjnego reglanu, ani okrągłego karczku tylko jak mawiała moja polonistka "coś bez nazwy". Do tego ściągniętego otworu na górze dorobiony i doszyty jest bardzo luźny golf, w teksturowe dwustronne rąby z prawych i lewych oczek, żadnych więcej kombinacji :) A jednak sweter wciąż nosi się dobrze mimo upływu czasu, nie mechaci wcale chociaż to akryl, może to wzór a może ten kolor sprawia że od lat z przyjemnością go na siebie zakładam ;)

Technicznie: pomysł banalny bardzo mój własny, druty proste rozmiar 7, szydełko rozmiaru chyba 3, włóczka Opus Natura Mimoza  koloru leśnego 63, akryl 330m/100g (mam zachomikowany jeszcze jeden motek z banderolą stąd wiem po latach co to) zużyte chyba niecałe 400g na rozmiar luźne 38.

I to tyle na temat znalezisk z szafy. Nowe fioletowe niepsychodeliczne się powoli dzierga i pruje, kombinuje... 



Pozdrawiam gorąco, trzymajcie się ciepło w te arktyczne mrozy i noście dużo swetrów ;)

ps. Dwie wersje tej samej piosenki pasującej mi kolorem (z bardzo mądrym tekstem) zamieszczam ponieważ w pierwszej znacznie bardziej  podoba mi się cała aranżacja, jednak pocięcie wiersza pana Wojciecha Młynarskiego (żeby dostosować kawałek do wymagań komercyjnych) uważam za profanację, stąd wersja druga muzycznie może uboższa ale interpretacyjne, moim zdaniem, trafiona w punkt.



niedziela, 18 lutego 2018

Salianka

Ostatnio było mi bardzo nie po drodze z drutami. Nie chodzi tu o brak czasu, lecz o jakieś takie wewnętrzne zniechęcenie, brak weny i świadomość że swetrów mam na długie lata, nawet jeśli się nimi czasem, w swej wspaniałomyślności, z kimś podzielę ;) A że jednocześnie nie ciągnęło mnie zupełnie do serialowych maratonów, w czasie których po prostu muszę mieć zajęcie dla rąk, więc samoczynnie nastąpił pewien przestój dziewiarski (nie zupełny bo coś tam powstawało ale w tempie iście ślimaczym i bez większego przekonania do dziergania). W tym samym czasie przesłuchałam kilka płyt nieznanych mi dotąd wykonawców, pochłonęłam kilkanaście książek (i kilkadziesiąt własnoręcznie zrobionych muffinek różnorakich zupełnie bezwiednie też pochłonęłam), w tym obie części Wrót Mileny Wójtowicz i czując pokrewieństwo dusz z główną bohaterką tej humorystycznej fantasy postanowiłam, to co powstawało nazwać jej imieniem. Oto moja księżniczka-czarownica Salianka I Ponura w wersji swetra oversize z golfem i okrągłym karczkiem (wszyscy teraz takie mają więc mam i ja tyle że bez żakardu).


Sweter powstał od dołu, zależało mi na tych ząbkach, ale jak zawsze zapomniało mi się że tego typu wzory ściągają więc rezultatem jest fason jabłka, cóż przynajmniej skutków zagryzania czytania słodkościami nie widać ;) Falowanie żółtych pasków to też efekt wybranego na karczek (i wszystkie wykończenia) motywu. Generalnie sweter w swej prostocie jest jednak mocno kombinowany jeśli chodzi o teksturę użytych wzorów i detale, tylko że wszystko to w pełni planowy sposób znika w melanżu czarnej akrylowej czesanki z równie akrylowym beżowym boucle ;) 






Gdybym dziergała z gładkiej włóczki wszystkie "myki" techniczne i faktura oczek byłyby zdecydowanie bardziej widoczne, a tak nawet w zbliżeniu wszystko się rozmywa. Jest to jednak zabieg celowy, chciałam ząbków, falujących pasków na karczku i efektu jaki daje załamywanie się światła na prawych i lewych oczkach użytych we wzorze. Miało wyglądać prosto i jednocześnie nie nudzić w czasie dziergania. A kamienną szaro burość całości tylko nieznacznie niczym żyły złota rozświetlają trzy żółte paski.
Nie napiszę tym razem ile oczek nabrałam i jak je dzieliłam bo tego nie zapisałam i już nie pamiętam (korpus powstał z miesiąc temu w kilka dni, duży luźny golf też w miarę szybko, za to z rękawami męczyłam się przez długie tygodnie w totalnym zniechęceniu). Karczek to totalna wariacja na temat motywu użytego na dole, oczek prawych lewych i wkutych oraz przerabianych jako dwa razem, tak samo są wykańczane golf i rękawy, ilość oczek jest różna ale sekwencja "choinki" i uzyskana faktura pozostaje ta sama. Tył dłuższy od przodu, i niestety ze względu na kształt jabłka nieco zbyt obszerny ale za to wygodny do noszenia i ukrywania wszelkich mankamentów figury, po bokach atrapy szwów. Generalnie sweter mięciutki i przytulny, idealny do dżinsów.

Technicznie: pomysł mój inspirowany wizualnie tym swetrem chociaż technicznie nic wspólnego z nim nie ma, druty 4.5, włóczka to miks boucle i akrylu czesanego na szpulach z interfoxu i fragment żółtego boucle z cieniowanej szpuli także stamtąd, zużycia nie jestem w stanie ocenić, całość waży około 500g.

Pozdrawiam wcale nie ponuro znad garnka z zielonymi farbowankami ;) do następnego razu, zostawiam Was z moim ostatnim odkryciem muzycznym