niedziela, 16 października 2016

Swetropłaszcz - między aspiracjami a rzeczywistością

Do dzierganego płaszcza przymierzałam się od zeszłego roku. W między czasie pod wpływem przeróżnych inspiracji naturalnie zmieniały mi się koncepcje, ale byłam pewna że ma być gruby i robiony na "kołkach". Taki jak te swetry które podziwiam. W sierpniu zakupiłam przeznaczoną na płaszcz szpulę cieniowanej włóczki w kolorach jesieni, ale gdy zobaczyłam ten projekt nie było odwrotu i  po prostu musiał być w niebieskościach (mimo że te były przeznaczone na narzutę na sofę).
Jednakże "chcenie" to jedno a rzeczywistość to drugie. Po pierwsze robienie z czterech różnorakich nitek powoduję nieustanną plątaninę i rozbieg motków po wszystkich kątach, skoro się ich nie chciało przewijać w jeden kłębek. Po drugie bambusowe druty nr 12 z rurką od kroplówki  sprawiają że nie ma poślizgu a jest niekontrolowany skręt grożący przerwaniem żyłki (owinęłam łączenia taśmą izolacyjną i trochę pomogło ale wyhamowało tempo przerabiania oczek jeszcze bardziej). Po trzecie wraz z gwałtowną zmianą aury z letniej na jesienną dopadł mnie niespodziewany spadek energii życiowej, totalny "niechcemiś". To wszystko sprawiło że płaszcz powstawał w bólach (przy tej grubości boli śródręcze nadgarstki o dziwo dawały radę) trzy tygodnie. A gdy już powstał okazało się że kołnierz, od którego zaczynałam, jest zdecydowanie nie taki, kompletnie się nie układa i trzeba go spruć w kierunku odwrotnym do dzierganego. Przy czym obciąć nie można bo to końcówka włóczki, a że robiony w poziomie to dodałam sobie dwa dni zabawy ekstra. I jak lubię prucie tak miałam dość, bo znów się wszystko złośliwie plątało! 
Kształt gotowej "kapotki" odbiega od pierwotnie przez mnie zakładanego, i kieszenie się wyciągnęły, i ... Mogłabym tak długo marudzić. Kołnierz robiłam trzy razy. Kieszenie dwa. Nadal nie jestem do końca zadowolona i nie wykluczam przeróbek. Nie wykluczam też zaniesienia go gdzieś żeby mi podszyto swetropłaszcz polarem (o ile znajdę kogoś, kto to zrobi w rozsądnej cenie a nie za równowartość nowego płaszcza z sieciówki) i wszycia własnoręcznie guzików (drewnianych kołków o ile je gdzieś stacjonarnie znajdę) lub ekspresu. Z pozytywów uzyskany melanż niebieskości bardzo mi się podoba, a rękawy dziergało się migiem na tej grubości drutów.

A tak wygląda efekt walki z materią i "niechcemisiem".



 Za tymczasowe guziki robią spinki "żabki" do włosów.



Tu dla odmiany "spięte" grubym szydełkiem.





Z boku zrobiłam sobie atrapę szwów dzięki czemu całość trochę lepiej się układa. Kieszenie (jak widać) wyciągnęły się zdecydowanie za bardzo pod wpływem grawitacji, mimo że robione od wewnątrz pojedynczą nitką, zastanawiam się nad dorobieniem patek nad nimi lub wszyciem ekspresów.


Na wisząco przypomina coś bezkształtnego, jednak widać że dół jest poszerzany.



Technicznie pomysł mój ale inspirowany wieloma różnymi projektami. Druty 12. Włóczka: akryl typu boucle, cienki, Ocean w kolorze lodowego błękitu przerabiany podwójnie zużycie 500g; akryl Perl w dwóch morskich odcieniach niebieskiego, zużycie po 100g motku każdego; akryl Elian Klasik kolor ciemno morski zużycie dwa 50g motki; oraz mieszanka wełny merynosów z bawełną w kolorze indygo (jak ktoś się dobrze przyjrzy to się dopatrzy początków wysypki na mojej szyi, ach ta wełna nawet jak nie gryzie to i tak kolor po kontakcie z nią zmieniam) ze sprutego starego swetra, zużycie około 400g. Całość waży powyżej kilograma ale się tego nie czuje, jest ciepła, ale ze względu na duże oczka przewiewna (dlatego rozważam podszewkę z polaru żeby był noszalny w bardziej wietrzne dni). Na zdjęciach tego nie udało się uchwycić ale cały ten melanż niebieskości ma lekko gradientowy charakter, dziergany od najjaśniejszego do najciemniejszego koloru jednej z nitek. 
Robiony reglanem od góry od (pierwotnego, sprutego) kołnierza metodą harvest by tincanknits, jednak zamknęłam oczka kołnierza i dodałam oczka na plisę przednią robioną ściegiem francuskim. Dodawałam oczka na reglan przerabiając trzy z jednego, aby uzyskać linie "szwów", ponieważ całość jest robiona podwójnym ryżem. Taliowany a na dole poszerzany "trójkątnie", oczka dodawane jako trzy z jednego od środkowego oczka tyłu i jako dwa z jednego od plisy z przodu. Kołnierz dorobiony na końcu, zebrałam oczka do końca na liniach reglanu i dodawałam w co drugim rzędzie oczka na brzegach. Kieszenie wrabiane od wewnętrznej strony pojedynczą nitką (dwa razy więcej oczek i rzędów, druty 5 - 6 okazały się być zbyt duże) żeby nadmiernie nie pogrubiać całości. 

To z pewnością nie jest mój ostatni kardigano-płaszcz, ale na długo mam dość dziergania na kołkach, które wcale nie sprawiają że dzianina powstaje tak szybko jakby się można było spodziewać po niewielkiej ilości oczek.

Pozdrawiam w niebieskościach, błękitu nieba życząc ;)

8 komentarzy:

  1. Nosiłabym :) Póki co, jesteś zniechęcona, ale jak go podszyjesz, dodasz guziki to na pewno zyska w twoich oczach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ktoś mi go podszyje to pewnie u mnie zostanie. Pruć całości nie będę, najwyżej "podam dalej" niech ktoś inny nosi ;) I nie tyle jestem zniechęcona, co rozminęłam się z pierwotnym zamierzeniem, przy takiej grubości to się nie układa tak jak bym chciała, ale nadrabia kolorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolor jest świetny, a Ty na pewno coś wymyślisz, żeby płaszczyk był noszalny :)

      Usuń
  3. Na zdjęciach wygląda dobrze. Ale to są tylko zdjęcia nie oddają rzeczywistości w 100%, więc może i się nie układa, chociaż ja tego nie widzę. Jak skończę cellionę (A został mi tylko rękaw) To zabieram się za swój płaszczyk. Może jeszcze załapię się na sezon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o to że płaszcz się ogólnie źle układa, tylko ten dół w założeniu miał był bardziej rozkloszowany. A że waga poczwórnej nitki i grawitacja robią swoje to bardzo ciągnie w dół i taki "płaski" się wydaje, jak tuba, tego rozszerzenia prawie nie widać. Zresztą sama kiedyś pisałaś że jak sobie coś wymyślisz a później nie wychodzi tak jakbyś chciała to prujesz ;) Ten płaszcz to własnie przykład tego jak mi się wyobrażenie rozjechało z rzeczywistością bo nie uwzględniłam że ciężar zrobi swoje. No nic wydziergam jeszcze jeden cieńszy bardziej kardiganowaty może wtedy mi fason wyjdzie jak chce.
      Jestem ciekawa jaki będzie Twój płaszczyk i z czego, i jaka jest Twoja celliona prawie gotowa :)

      Usuń
    2. Pruję, ale jak mi przyjdzie spruć więcej niż pół rządka to już potem mobilizacja nie ta. Podziwiam Twoje samozaparcie. Mój płaszczyk będzie z Dropsa. O ten http://www.garnstudio.com/pattern.php?id=5269&cid=5 tylko popielato brązowy. A celliona powinna być skończona w tym miesiącu. Ja jestem na maxa zadowolona. Piękny wzór wymyśliłaś!

      Usuń
    3. Każde prucie czegoś uczy, i właśnie im więcej spruje tym większą mam mobilizacje żeby to nadrobić tylko lepiej ;)
      Fajny sobie ten płaszczyk dropsowy wybrałaś, plecionki taliujące super motyw. Ja bym pewnie robiła od razu całość bez szycia, kołnierz zmieniła i zrobiła dłuższa wersje, ale jak wiadomo się wzorów trzymać nie umiem ;)
      I cieszę się bardzo że jesteś zadowolona z celliony niech się dobrze nosi!

      Usuń
    4. To zależy. Ja się wzorów trzymam i jak się pomylę to myślę tylko: "Głuptasie (albo inaczej ;)) znowu się pomyliłaś z tymi oczkami!!!" :P Dzięki. Mam w planach robić bez szycia. Dłuższego nie chcę, bo mam zamiar go podszyć czymś i nosić w jesień-wiosnę (ew. ciepłą zimę) Kołnierza zmieniać nie będę tylko dodam 1 lub 2 guziki na górze :) No i znowu się rozgadałyśmy :P

      Usuń