środa, 24 czerwca 2020

Sylvana zwyklak w wersji kardiganowej

Nie mam weny. Zaczynam kolejne dziergadła i nie mogę się zabrać za ich skończenie. Pomysłów dużo, notatnik zabazgrany rysunkami w których, tylko ja wiem o co chodzi, ale ich realizacja to już inna inszość... Nie lubię takiego stanu. A co gorsza zaczyna mi wolnych drutów i żyłek brakować na produkcję kolejnych ufoków ;)
Skończyłam jakieś drobiazgi, skarpetki (po roku!), jakąś chustę dla koleżanki i drugą małą strzałkę z resztek motków dla siebie (chociaż zima już dawno za nami). Ale cztery swetry/bluzki nadal nie mogą się doczekać rękawów, gdyż nie potrafię się zdecydować czy mi się podobają czy jednak nie, i nie należy ich nie spruć. Dylemat tym większy im cieńsze druty na których się taki ufok bez rękawowy znajduje. A ponieważ w tym roku wyjątkowo była wiosna, a lato póki co (tfu tfu tfu przez lewe ramię żeby nie zapeszyć) nie straszy upałem, uznałam że przydałby mi się jakiś piórkowy sweterek do narzucenia rano czy wieczorem, tym razem nie w wersji płaszczykowatej. I tak powstała sylvana, zwyklak wzorowany na mglistym falistym jednak pozbawiony wszelkich ozdobników, coś pomiędzy bomberką a żakietem. Korpus zrobił się w dni trzy, rękawy w dwa tygodnie i to tylko dlatego że lało i błyskało akurat zawsze wtedy gdy nie musiałam być w pracy... Zdjęcia zrobione w jedyny od tygodnia nie deszczowy dzień, kiedy można było wyjść na rower. Zielone na zielonym ;)











Technicznie: druty na całość 6, 7 na plisę/ściągacz do około, 5 na ściągacze rękawów, włóczka kudłaty akryl czesany na szpuli z interfoxu wzięty podwojnie. Całość robiona od góry, najpierw jako c-metod (1-12-16-12-1 do 13-12-36-12-13, na przody oczka dodawane od krawędzi co czwarty rząd), potem reglan (do 31-36-60-36-31),  na podkroje rękawów dodane po 6 oczek (zniwelowane do 4), dół lekko zaokrąglony rzędami skróconymi, przody dodawaniem i odejmowaniem oczek, plisa okrążająca dorabiana na końcu.
I to tyle na teraz. Rękawy do ufoka bawełnianego czerwonego się robią powoli na 3 (gdzie ja czerwone tło znajdę? ;))
Pozdrawiam cieplutko, udanego lata, do następnego poczytania ;)
I jeszcze piosenka w wakacyjnym klimacie która się ode mnie ostatnio odczepić nie chce... 



11 komentarzy:

  1. Znam ten stan...(pocieszę - minął, zmartwię - po roku z okładem :-P) i przybyło mi wtedy sporo drutów :-P Także się nie przejmuj za bardzo, a z pruciem poczekaj, bo możliwe, że Ci się znowu spodoba ;-)
    *uściski!*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po roku mówisz, to jeszcze trzeba trochę poczekać... To jest taki stan że ani mi się to co produkuje nie podoba ani podoba. Gorzej gdy przeglądam ravelry, pinesta czy inne takie mam dokładnie to samo odczucie. Jak sobie coś wymyślam i rozrysowuje to jest ok, ale jak zrobię kawałek który da się przymierzyć to już niekoniecznie mnie zachwyca :/ może po prostu mam za dużo udziergów?

      Usuń
    2. No, niestety, trzeba przeczekać. Dokup żyłki, żyłki zawsze na propsie :-P
      A ja pruję, gdyż mi zbrakło farbowanki, której nie powtórzę, bo rok temu farbowałem i nie mam pojęcia czym i w czym... Wełny też już nie ma i będzie sztukowanie czym innym...
      ugh :-P

      Usuń
  2. Dziwnie ten moher wygląda jakby był sfilcowany😉fajny sweterek pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest moher, moher się że mną nie lubi, gryzie i drapie :( To jest czesanka akrylowa, bardzo mięciutka i przytulna. Też zauważyłam że dziwnie wygląda na fotkach (może te 6 dla podwójnej nitki były za cienkie?), na żywo znacznie lepiej, jak mech, zero sfilcowania ;)

      Usuń
  3. Po pierwsze fajnie Cię zobaczyć w całej krasie:)
    Ja nie robię równolegle kilku projektów, bo nie umiałabym się skupić na żadnym. Dlatego nie dziwi mnie, że jeśli robi się jednocześnie kilka rzeczy, to niektóre projekty czekają długo na skończenie. Podziwiam jednak Twoją determinację i dokończenie UFOków.
    Ja ostatnio, w związku z małym remontem, robiłam porządki we włóczkach i znalazłam jednego ufoka, którego nie chciało mi się pruć, bo włóczka nieszlachetna. I wiesz co? Wylądował na śmietniku. Do głowy mi nie przyszło, żeby kończyć. Tym większy szacun dla Ciebie:)
    Bolerkosweter w sam raz na spacer do lasu, gdzie można się zlać z tłem i stać się częścią natury:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem zamiast zdjęć bez głowy dla odmiany zdjęcia bez nóg, jak koza na pagórki wchodziłam ;)
      Kiedyś też robiłam tylko jedną rzecz na raz ale to dlatego że miałam tylko dwa rozmiary drutów ;) A im więcej ich par i żyłek tym więcej pozaczynanych rzeczy. Coś się wymyśliło, podpatrzyło, jakiś wzór nagle napadł, chce się zobaczyć co z tego pomysłu wyjdzie i tak niespodziewanie ufoki się mnożą. Nie wszystkie kończę. Lubię prucie więc unicestwianie to nie problem. Najgorzej jest jak zrobię korpus i w trakcie produkcji nawet mi się podoba, ale gdy przymierzę stwierdzam że to nie to bo coś tam. I z jednej strony szkoda pruć a z drugiej nie wiem czy jest sens kończyć coś czego nie będę nosić. I tak się muszą pewne ufoki odleżeć. Tym bardziej że zdażyło mi się już żałować zbyt pochopnej decyzji o spruciu. Czasem wystarczy świeże spojrzenie, inne światło albo mała przeróbka i jest ok, a czasem nie i z tym cały ambaras ;)

      Usuń
  4. Podpisuję się pod pierwszymi słowami Twojego posta obiema "ręcami";0)))
    A piórkowa bomberka jest idealna i ma bardzo ciekawy odcień zieleni :0)
    Czerwone na zielonym też ładnie będzie się prezentowało ;0)
    Pozdrawiam serdecznie :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko mnie dopadła "niemoc twórcza"... Dlatego obawiam się że nim skończę czerwone, przy moim obecnym tempie, mogą już pojawić się czerwone liście...

      Usuń
  5. Też mam czesankę akrylową i brak pomysłów na nią. Twój bardzo fajny sweterek poddał mi myśl i może wydłubię coś swetropodobnego:)))

    OdpowiedzUsuń