Dawno mnie tu nie było. Ciężko się wraca. Odzwyczaiłam się od pisania, od robienia zdjęć. Dziergam chyba nadal tyle ile wcześniej, stosik rzeczy rośnie, ale w którymś momencie przestałam czuć potrzebę dzielenia się efektami moich drucianych eksperymentów. Nie zaglądałam też do innych w poszukiwaniu inspiracji i nowych technik. W sumie nie wiem dlaczego. Nastąpił jakiś przesyt. Przestałam czuć radość z tego hobby, może nie tyle z samego przerabiania oczek, ile z tej części kreatywnej, wymyślania, próbowania czegoś innego, kombinowania z konstrukcją itp. Zrobiłam kilka prostych, wręcz banalnych udziergów telewizyjnych (pomijając fakt nie oglądania TV) i było mi z tym ok, i dobrze mi się to nosiło. A potem zrobiłam kilka rzeczy dla zupełnie obcych ludzi na zamówienie i było mi z tym źle. Dlatego że dziergalam coś na co kompletnie nie miałam ochoty, byłam odtwórcą gotowców lub czyjś pomysłów, to pieniądze mi nie rekompensowały poczucia straty czasu. Czyli nie chodzi mi jednak o machanie drutami i samo przerabianie oczek, wtedy bowiem było by mi raczej wszystko jedno co powstaje... Reasumując nastąpiło jakieś wypalenie i trzeba było to przeczekać. Czy kryzys już minął nie wiem, ale zrobiłam zdjęcia kilku sweterków na ścianie i czas przejść do prezentacji, zamiast kombinować z plenerami przy obecnej sytuacji pogodowej. Lubię oglądać ładne zdjęcia ale nie po to zakładałam tego bloga o dzierganiu, a od naściennych fotek się ostatecznie zaczęło ;)
Zeszłej wiosny powstał ciemno zielony sweterek z kupionej okazyjnie kilka lat temu wełny merino. Pomysł na zdjęcia był od początku dziergania jasny, trzeba go sfotografować na tle brzóz że względu na użyty motyw listków. Ale z tego planu nic nie wyszło, klasyczne nie zgranie czasu. Jak skończyłam dziergać i nawet miałam chwilę było już zdecydowanie za ciepło na paradowanie w wełnie (tym bardziej w wełnie założonej na koszulkę). Więc leżało do jesieni, jesienią było noszone ale raz że czasu na zdjęcia plenerowe nie było, dwa że mi się nie chciało ich robić. Sweterek jednak już swoje odleżal, fajny jest, dobrze się nosi, nie próbuje mnie zbytnio gryźć więc czas go uwiecznić na blogu.
Technicznie: druty 3.25 na całość i 2.75 na wykończenia, włóczka Silke Country Merino Irrestringibile, kolor 111 potraktowany przeze mnie turkusowym barwnikiem (widać na ostatnim zdjęciu), zużycie około 250g na rozmiar 38.
Konstrukcyjnie: Dziergany od góry. Półgolf na 92 oczka składany na pół w celu uzyskania ząbków, rzędy skrócone na podkrój dekoltu 111234, podział do metody na c 16-32-16-28, 16-94-16-90, 48-94-48-90, reglan 54-100-54-96, na podkroje pach dodane 2x10 oczek zredukowane do 2x4, korpus 204 oczka taliowanie do 190, na dole 208. Rękaw 60 oczek. Wykończenie metodą double knitting, miały być ząbki również na dole ale nie umiem estetycznie podszyć :( Jako ozdoba motyw listków na rękawach i po bokach oraz z przodu na górze (wiadomo że po to żeby wiedzieć gdzie tył gdzie przód). I to chyba tyle na teraz. Mam jeszcze zrobione zdjęcia naścienne trzech sweterków, czwarty czarny, cieniutki półgolf czeka na plener bo w domu nic nie widać, dwa następne czekają na to by im kiedyś zrobić rękawy, a jeszcze kolejny z gotowym karczkiem na decyzję robimy dalej czy prujemy, a w głowie mam wariacje na temat kołowca kargiganu... Tak wiec do przeczytania. I dziękuję jeśli ktoś tu jeszcze zaglada. Pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się ciepło ;)
No wiesz, żeby takie cudo tylko dla siebie chować i się nie pochwalić? ;0) Piękny jest!
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz ;0)
Też nie lubię dziergać na zamówienie, żadnej przyjemności, tylko stres, którego żadne pieniądze nie wynagrodzą. Co innego zrobić coś i oddać w dobre ręce, w prezencie :0)
Bardzo, bardzo cieszę się, że wróciłaś :0) też rzadziej poblikuję posty i raczej dla przyzwoitości niż z radosnej potrzeby, jak kiedyś ;0) mam jednak nadzieję, że jest to tylko czasowe utrudnienie ;0)
Pozdrawiam cieplutko i naprawdę się cieszę czytając Cię ponownie :0*
Dzięki wielkie za miłe słowa ;)
UsuńChyba zaczęłam mieć wrażenie że się powtarzam i nie mam nic nowego do przekazania oraz pokazania. I ten przymus żeby zdjęcia były lepsze, ładniejsze, plenery ciekawsze itp. w pewnym momencie odebrał mi całą przyjemność publikacji. A przecież na ścianie też widać jak coś jest zrobione. Musiałam sobie odpuścić, robić znów po swojemu nie idealnie i nie instagramowo ;)
Dobrze, że się zatrzymałaś i dałaś sobie czas, żeby zrozumieć, co ci sprawia przyjemność i radość w dzierganiu i blogowaniu. Nic na siłę, nic wbrew sobie.
OdpowiedzUsuńJa przez moment zastanawiałam się, czy z dziergania uczynić coś na kształt biznesu i jestem w punkcie, kiedy już wiem, że podobnie jak i Ty, nie mogłabym czerpać radości z dziergania pod dyktando. Jedyną akceptowalną formą sprzedaży byłoby wystawianie tego, co zeszło z moich drutów w procesie radosnej twórczości. Przeczytałam kiedyś u swetrydoroty, że nie robi na zamówienie, że dzierga tylko to, co chce i sprzedaje autorskie projekty. Przemawia to do mnie.
Podobnie jest ze zdjęciami. Jeśli myślenie o sesji swetra odbiera radość z jego wydziergania to mija się to z celem. Co nie znaczy, że nie lubię oglądać ładnie sfotografowanej dzianiny. Złoty środek, balans, równowaga - zwał jak zwał, ważne, żeby znaleźć.
Ależ się rozpisałam:-)
Kończę i pozdrawiam:-)
Dzięki za ten komentarz, zgadzam się z tym co napisałaś, trzeba znaleźć równowagę i nie sugerować się innymi. Lubię oglądać ładne zdjęcia, jednak i tak bardziej uwagę zwracam na udzierg niż na tło. Problemem z fotkami u mnie jest na ogół znalezienie czasu i zgranie go z pogodą. Gdy jest cieplej jest łatwiej, dłuższe dni i zdjęcia z samowyzwalacza na rowerze, jesienią i zimą wszystko się komplikuje.
UsuńA co do dziergania na zamówienie, chyba najbardziej irytowało mnie to że ktoś coś gdzieś zobaczył i chciał identyczne, żadnych modyfikacji i ulepszeń, ma być jak produkcja masowa że sklepu, dla mnie to bez sensu. Ja nawet dziergając z gotowego opisu wprowadzam coś swojego, a tu zero dowolności, i jeszcze zdziwienie że nie chce czegoś zrobić przecież płacą więc co to za problem pomachać drutami...
Właśnie, dzierganie to jest nasza pasja i ma nam sprawiać przyjemność. Każdy, na swój sposób stara się to osiągnąć jednak jak twórcza niemoc nas dopada to wszystko się zawiesza.
OdpowiedzUsuńMnie też dopadł dziewiarski kryzys ale powoli z niego wychodzę. Pozostała mi niechęć do publikacji moich wyczynów dziewiarskich chociaż staram się ją pokonać. Raz lepiej mi to wychodzi a raz nie wychodzi. Myślę, że czas leczy rany i Ty też znajdziesz sposób na wyjście z tego kryzysu. Najlepszą oznaką jest ten piękny sweterek w ślicznym zielonym kolorze. Ażurowe listki dodają mu lekkości.
Nawet wczoraj do Ciebie zaglądałam w nadziei, że może znajdę nowy wpis i proszę, udało się:) Bardzo cieszę się, że wróciłaś:)
Serdeczności przesyłam!
Dziękuję ślicznie że zaglądasz. Parę rzeczy się na ten mój kryzys nałożyło, ale też mam nadzieję że idzie ku dobremu, czego i Tobie życzę. Póki co korzystając z kilku wolnych dni postaram się zrobić kilka wpisów na zapas skoro zdjęcia już są, to tylko motywację do klikania postów trzeba znaleźć ;)
UsuńJaka piękna betula, betulina, te listeczki, ten ząbkowany brzeg, ach, ach. Perfekcyjna i tak pięknie leży! Podziwiam też farbowanie. Cieszę się, że pokazałaś tę dzianinę.
OdpowiedzUsuńW realizowaniu pasji najważniejsze jest to, by działać zgodnie z sobą a nie według narzuconego schematu, jak coś przestaje dawać radość jest odbierane jako presja to po co się męczyć? Co do zdjęć, dla mnie są ważne, nawet bardzo, ale nie zawsze chodzi o piękne zdjęcie. Coraz więcej jest zdjęć przedobrzonych dodatkami. Czasem wolę niedoskonałe zdjęcie z telefonu pokazujące dzianinę niż zdjęcia z mnóstwem dodatków, na pościeli rozsypane płatki róż, motek włóczki, kawa z pianką i serduszkiem, ciasteczka, perfumy, biżuteria, no nadmiar szczęścia a ja pytam o co chodzi, gdzie sens, gdzie grawitacja, przecież ta kawa może się rozlać. No i też się rozpisałam. Pozdrawiam, paa
Dziękuję, betula alba czyli brzoza biała ;) dlatego miały być brzozy w tle, ale przecież nie w deszczośniegu. Akurat pierwszy raz od pół roku mam trochę wolnego i mogłabym zrobić zdjęcia na zewnątrz przy dziennym świetle ale nie za wszelką cenę.
UsuńA co do zdjęć, Twoje są piękne i naturalne jednocześnie, bardzo je lubię. Jednocześnie zgadzam się z tym co napisałaś. Mimo że nie mam Instagrama to gdzieś ten trend na bogato, profesjonalne, bardziej podkręcone z filtrami itp działa na podświadomość. Trzeba się rozwijać nie tylko dziewiarski ale i fotograficznie, ale to nie moja bajka. Ciekawa dzianina broni się sama. A mnie nigdy nie chodziło o lajki tylko o dzielenie się pomysłami, więc wracam do korzeni ;)
Tak się cieszę z tego dzisiejszego tekstu i z możliwości podziwiania ślicznego swetra (ten kolor!!!). Ale najbardziej cieszę się, że jesteś z powrotem. I przyznam szczerze, że od paru dni zbierałam się, żeby prywatnego zatroskanego maila do Ciebie wystosować, tylko nie zdążyłam w tym codziennym pośpiechu. Dlatego to dla mnie radość, że tu się dzisiaj zjawiłaś.
OdpowiedzUsuńDzierganie za zamówienie - podpisuję się pod wcześniejszymi głosami. Stres, ogarniająca niechęć. Nie zawsze oczywiście no i ja mam zamówień malutko. Doszłam ostatnio do takiego wniosku, że jeśli mam coś sprzedawać, to jak Bokasia, wolę wystawiać na sprzedaż coś, co zrobiłam z własnej woli, co więcej, nie będę dziergać tego, co modne i co "idzie", jeśli tego nie czuję. Nie we wszystkich możliwych do udziergania rzeczach czuję się pewnie i nie będę się męczyć. Co czuję, co mi się podoba - tak. Na siłę i wbrew sobie - nie.
Twoje zdjęcia są dość dobre, by można było zobaczyć to, o co chodzi.
Dziękuję za miłe słowa i troskę ;) nie miałam zamiaru znikać na tak długo, tym bardziej bez słowa, jakoś samo tak wyszło, kumulacja kilku spraw, sytuacji, braku czasu.
UsuńCo do dziergania na zamówienie, to był przypadek, ktoś komuś powiedział że ja umiem, ktoś inny był pod wrażeniem swetra zrobionego dla koleżanki, ktoś potrzebował szalika i nie mógł znaleźć koloru w sklepie... Parę prostych rzeczy, żaden problem (poza czasem) ale uświadomiło mi że tak nie umiem. Co innego gdy znam i lubię "docelowego nosiciela" a co innego dla obcych. Pomijając cała resztę, o której wspomniałam, to dzierganie dla kogoś kto nie szanuje efetu twojej pracy i traktuje ją jak rzecz z sieciówki na kilka razy, którą można pozaciągać i sfilcować, tylko dlatego że się za nią zapłaciło, no nie. Pieniądze to nie wszystko. Dlatego też swoje swetry jeśli już rozdaje znajomym zamiast sprzedawać, wiem do kogo trafiają.
Przepiękny jest. Wszystko mi się w nim podoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie ;)
UsuńWitaj po chwilowym niebyciu!!! :) Czasem trzeba odpocząć, złapać dystans, odnaleźć smak i sens... Sweter ciekawy, wzorem i kolorem, a najważniejsze że się nosi! Właśnie takie spóźnione prezentacje dają możliwość weryfikacji dzianinki w życiu codziennym :) Pozdrawiam i mocy tworzenia życzę! (Już dnia przybywa, słońca i światła ! :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję. Weryfikacja w życiu codziennym sweterka na plus ;) Na odpoczynek czasu przez ostatnie pół roku nie było może i też z tego powodu nastąpił kryzys.
UsuńSama odpoczywam od bloga ale w domu dziergam i szyję. Ale taki odpoczynek jest potrzebny. Sweter fajny. Wstawki ażurowe świetnie wprowadzone. Kołowiec jaki będziesz dziergać? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdy potrzebuje czasem resetu. Nie wiem jeszcze czy planowany kardigan to będzie kolowiec czy coś na bazie półkola, na razie mam do zrobienia kilka rękawów ;)
UsuńSweterek bardzo ładny, fajny delikatny wzorek i piękny kolor. Ja nie daję się już namówić na robienie pod zamówienie albo na czyjąś prośbę. No, chyba, że jest to bardzo bliska osoba... Wiele lat temu dwa razy dałam się namówić i potem gorzko tego żałowałam. Od tej pory mówię NIE. Jak zrobię i komuś się spodoba to mogę dać lub sprzedać, ale na własnych warunkach. Dobrze, że jesteś na blogu, zaglądałam czy są nowe projekty. Pozdrawiam serdecznie :)).
UsuńDziękuję. To nawet nie chodzi o samo robienie na zamówienie, bardziej mnie męczy odtwarzanie czegoś jeden do jednego. Jak mi się spodoba coś w necie czy na wieszaku sklepowym, to robiąc dla siebie traktuje produkt wyjściowy jako inspirację, a nie coś co kopiuję w każdym szczególe. Zresztą ja nawet własnych projektów raczej nie powtarzam, a jeśli już mi się zdarzy to i tak robię je z modyfikacjami ;)
UsuńCiężko się wraca po dłuższej nieobecności. Wiem coś o tym, bo ja nieustająco wracam co parę miesięcy. Czytając twoje słowa, miałam wrażenie, że czytasz w moich myślach, piszesz to co w mojej głowie się tłucze od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńRobię dla innych tylko w formie prezentów i to dla osób, które to docenią. zdarzyło mi się kiedyś robić dla obcych ludzi i nigdy więcej nie chcę tego powtarzać.
Sweter jest cudny, kolor piękny, głęboki. i taki twój, pasujący do Ciebie w każdym detalu.
To pocieszające że nie tylko ja tak mam. Niby powinno mi być wszystko jedno co się dalej dzieje z moimi udziergami, ale wolę jak trafiają w dobre ręce, może zbyt sentymentalna jestem...
UsuńMiło mi że się sweterek podoba, i że zwróciłeś uwagę na kolor. Niby niewiele się różni od tego który motki miały pierwotnie, ale moczenie w turkusie nadało głębi tej butelkowej zieleni.
;-*
OdpowiedzUsuńtak trzymaj, wiosna idzie! ♥
Dzięki wiesz za co, a wiosnę to tak nie bardzo bo kicham na pyłki ;)
UsuńA kto nie kicha? Ale SŁOŃCE! ŚWIATŁO!
UsuńOstatnie dwa miesiące tak mi rzyć skopały, że pierwszy raz w życiu tęsknię do wiosny i lata...