poniedziałek, 12 marca 2018

Tie-tie czyli poskromienie fioletu

Nareszcie jest gotowy sweter z mojego pierwszego farbowania. Taki jak chciałam, choć nie obyło się bez wielokrotnego prucia ;) zwłaszcza na początku i pod koniec gdy istniało realne zagrożenie że mi tych 400 ufarbowanych gram nie wystarczy na całość... ale udało się. Oto i on poskromiony fiolet  w formie "golfiaka zasznurowanego", w którym jestem dumna z każdego wymyślonego, wyliczonego i dopracowanego detalu ;)




Robiłam ten sweter prawie miesiąc i o dziwo najwięcej czasu zeszło mi nie na rękawy (które powstały oba w trzy dni) ale na górę do ich oddzielenia. Naprawdę chciałam go rozpisać i się pomysłem podzielić ale... sam golf rozliczałam i prułam ze trzy razy żeby mi się wszystko zgadzało (i wybitnie nieregularny ściągacz z 88 oczek przechodzący płynnie w wzór przeplatanki, i rzędy skrócone na podkrój golfu, i wykończenie z przodu pętelką, i atrapy szwów wychodzące ze ściągacza). Do tego raz gotowe pół korpusu unicestwiłam gdy okazało się że coś źle policzyłam i po przymiarce było zdecydowanie za ciasno pod pachami, w związku z tym mi się koncepcja z reglanu na c-metod zmieniła. A skoro już i tak już prułam to z przodu skróciłam motyw wykończający golf oraz udawane szwy z krzyżowanych oczek dorzuciłam i tak się zamotałam (prucie czegoś robionego naprzemiennie z dwóch nitek nie jest fajne gdyż trzeba te nitki rozplątywać) że sama nie wiem jak tą górę zrobiłam! Pewnie bym jej nie powtórzyła bez kilku podejść kolejnych, tak więc z dokładnego opisu nici. Za to szczegóły dopracowane są tak że aż się cała moja chaotyczna i niecierpliwa natura  urodzonej bałaganiary dziwi ;) W tym swetrze wszystko z czegoś wynika, jest dokładnie wyliczone i żaden detal nie jest zostawiony przypadkowi (zazwyczaj je zostawiam jak wychodzą bo i tak nikt poza mną nie zauważa i nie wie że nie dokładnie tak być miało). Psychodeliczne szaleństwo farbowania zostało całkiem poskromione w formie końcowej. Nawet nitki są dokładnie pochowane! Całkiem jak nie ja bym to robiła... :D
A skoro opisu nie będzie i moje rozliczenia wielokrotnie zmieniane też na nic się nikomu, to chociaż Wam wzór na warkocze (kojarzące mi się z zapięciami azjatyckich bluzek stąd nazwa) wrzucę rozliczony i rozrysowany przeze mnie (na podstawie czegoś co znalazłam kiedyś na rosyjskich stronach ale gdzie dokładnie nie wiem) w wersji grubszej podwójnej z pleców i dołu oraz pojedynczej z rękawów.
Uwaga bazgrołki ;) może się komuś przydadzą.



Mam nadzieję że czytelne i zrozumiałe, gdyż wraz z wymuszoną wymianą elektroniki straciłam program do pisania wzorów, a specjalnie teraz nie chce mi się go w sieci na nowo szukać i ściągać, zwłaszcza że i tak wszystko zawsze na kartkach w kratkę rozrysowuje. 
I oczko prawe na prawej, - lewe na prawej, W to oczka wkute w oczko rzędu poniżej (ewentualnie dodane na nitce poprzedniego rzędu) w górny wzorze są to dwa prawe i jedno lewe z każdej strony, w dolny oba są prawe, w górnym wzorze dodatkowe oczka zamykamy jako cztery prawe przerabiane razem na lewo na prawej stronie, w dolnym zamakamy je jako dwa razy dwa razem na lewo na prawej stronie, te litery Z pokazują jak przerabiać warkocze (zawsze prawe oczka przekładamy nad lewymi). W górnym wzorze w rzędzie 16 18 i 20 są nie starte kropki (wzór jest symetryczny tam nie ma prawych między lewymi na brzegu), we wzorze na dole rzędy 1 2 3 4 są identyczne (w pierwszym coś się źle starło). Górny wzór to 22 oczka na początku i 28 w najszerszym miejscu, dolny 10 na początku i 14 w miejscu najszerszym.

Skoro opisałam już problemy z górą swetra i zamieściłam rozrysowane warkocze to jeszcze tylko dodam, w ramach kronikarskiej rzetelności, że ta bordiura na dole była planowana od samego początku w takiej pękniętej wersji. I tylko nie wiedziałam czy mi włóczki starczy, bo warkocze pochłonęły jej więcej niż się spodziewałam, więc, po pierwsze osobny nieufarbowany motek na nią przerobiłam żeby wiedzieć na ile motywów wystarczy (10 trochę za mało), po drugie najpierw zrobiłam rękawy kończąc je na o pół numeru mniejszych drutach, po trzecie dół korpusu mniej więcej od 12 cm poniżej pachy dziergałam na drutach o pół numeru większych, po czwarte gdy mi się motyw na plecach skończył i nie byłam pewna czy mi tej włóczki wystarczy gdyż zostały dwie małe kuleczki to je przewinęłam, nie obcinając, w odwrotną stronę i "na sucho" zrobiłam drugą wersję bordiury (starczyło na motywów 11 i pół i to było ok na obwód, i jeszcze kilka metrów było w zapasie), po piąte policzyłam oczka brzegowe tego warkoczowego pasa (108) policzyłam oczka w obwodzie korpusu (158) i zaczęłam żmudny proces wyliczeń co ile oczek mam zamykać po dwa razem ostateczną wersję, żeby przerobić ją  tak by mi się wszystko zgrało, było równo i symetrycznie i jeszcze na icord na początku i końcu starczyło (dolny był robiony razem z całością). A później już tylko sprułam, rozplątałam i przerabiałam od nowa ten pas ozdobny i nawet mi 192cm (mierzyłam!) włóczki zostało, czyli można powiedzieć że rozliczyłam sobie sweter niemalże co do metra i co do grama ;)










Technicznie: pomysł mój, druty 4 na większość swetra, 3.5 na dół rękawów i ich ściągacz, 4.5 na dolną połowę korpusu (poza bordiurą ona ponownie na 4), włóczka Merino z Interfoxu przeze mnie farbowana, zużyte 8 motków czyli niemalże 400g i 1120m .

Pozdrawiam serdecznie ze środka chaosu ujarzmionego, do następnego razu ;)