Do napisania tego posta (postu?) zabieram się od miesiąca. Sweterek leżakuje, się zrobił gdy jeszcze było słonecznie, zimno oraz biało (wiem że w górach nadal jest śnieg ale w centrum szaro-buro-mokro i mimo wszystko coraz bardziej zielono). A mnie dopadł wiosenny niechcemiś. Nie chce mi się dziergać, nie chce mi przeglądać netu, nie chce mi się pisać, czytać, spacerować, najchętniej bym spała gdy jestem w domu. Też tak macie o tej dziwnej wiosennej porze roku w tym roku?
Najpierw było za zimno, później za ciepło, teraz jest za mokro na sensowne zdjęcia. Pogoda jak zwykle nie chce się dopasować do grafiku mojego czasu wolnego. Trudno. Będą foty beztwarzowe naścienne i balkonowe sprzed miesiąca żeby było widać kolory mojej styczniowej farbowanki w naturalnym świetle (ze słońcem i bez).
Sweterek jest maksymalnie prosty (przy tego typu farbowaniu, moim zdaniem, nie ma co stosować skomplikowanych wzorów). Robiony od góry metodą contigous, z dekoltem lekko zaokrąglonym z przodu rzędami skróconymi, bez taliowania, a jedynym urozmaiceniem są w nim oczka przeciągane (tak to się chyba nazywa, w każdym razie chodzi mi o prawe przekręcone przerabiane co drugie okrążenie) i malutkie pseudobąbelki. Swoją drogą naszukałam się sposobów robienia bąbli w necie, obejrzałam chyba kilkadziesiąt filmików, wydziergałam kilkanaście minipróbek na ich podstawie a ostatecznie i tak zrobiłam po swojemu nie stosując żadnej z obejrzanych metod, czy to jeszcze kogoś dziwi? ;)
Rozliczenia i dane techniczne ku pamięci: druty 3.25, włóczka Merino Gold od Madame Tricote Paris (da się nosić na koszulkę, na gołe ciało mnie gryzie, ale nie powoduje uczulenia na dłoniach przy dzierganiu) jakieś 250g na oversizowe 38. Góra 96 oczek, podział 45-3-45-3 ściągaczopodobne dwa lewe jedno prawe przekręcone przerabiane w co drugim okrążeniu, rzędy skrócone 1,2,2,2,3,5, 93-3-93-3 93-45-93-45 reglan do 105-57-105-57, dodane na podkroje pach po 7 oczek zredukowane do 3, obwód 216, rękaw 60.
I to tyle na dziś, wybaczcie brak weny. Trzymajcie się ciepło i zdrowo, do przeczytania.
Po pierwsze: sama się zawsze zastanawiam czy pisze się posta czy postu :-) W tej chwili automatyczne sprawdzanie ortografii podkreśla mi "posta" jako błąd;-)
OdpowiedzUsuńPo drugie: uff, już myślałam, że ze mną jest coś nie tak, bo po zakończeniu zdalnej pracy momentalnie zamykam kompa i nie chce mi się przeglądać netu, pisać, komentować... Mam wielką nadzieję, że wraz z większymi porcjami słońca to się zmieni.
Po trzecie i od razu po czwarte: farbowanie wyszło super i pomysł na sweter także. Mimo iż nie jest taliowany, to ten motyw przeciągniętych oczek, kończących się na wysokości talii robi takie złudzenie.
Pozdrawiam
1) Pisałam ten post z telefonu a autokorekta w nim żyje własnym życiem którego często nie ogarniam ;) 2) Nie wiem czy to kwestia braku słońca czy raczej szalonych zmian temperatury i ciśnienia z dnia na dzień, w każdym razie snu wciąż mi mało i ogólny totalny brak energii :(
Usuń3 i 4) Dziękuję, z farbowania jestem bardzo zadowolona, a co do złudzenia taliowania to zagęszczenie pionowych pasków nie tylko wizualnie wyszczupla (taki był plan) ale też trochę ściąga dzianinę pod biustem więc taliowanie w takiej formie jest ;)
Idealnie dobrana włóczka do projektu. Nic niczego nie przytłacza, nie ukrywa. Wszystko jest jak należy. Bardzo, bardzo ładny sweter.
OdpowiedzUsuńFarbowanie jak dla mnie super, bo nie przekombinowane.
Dziękuję. Miło mi że Ci się podoba. Już nie pamiętam co było pierwsze pomysł na sweter czy na farbowanie, w każdym razie potrzebowałam jakiegoś szarego zwyklaczka i wszystko się zgrało.
UsuńI takie są najlepsze. Fajne kolory i tak myślę że azurek byłby widoczny. Dziergam teraz swój z doskoku i ciekawie wygląda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAżurek byłby widoczny jednak ten sweterek będzie noszony przeważnie na koszulkę z długim rękawem, bo to jest jednak wełna która mnie gryzie i ma grzać. No i nie po to bawiłam się w farbowanie, z którego efektu jestem zadowolona, żeby mi kolor zginął w skomplikowanych wzorach ;) Ażurowe rzeczy będę dziergać latem o ile mi minie niechcemiś ;)
UsuńNo piękny ♥ Ja Cię kiedyś napadnę, bo nie jestem w stanie tej metody na C ogarnąć :-P
OdpowiedzUsuńMnie ta konkretna włóczka żre bardziej niż czysta żywa wełna, całe szczęście jak się pierze często, to mija - mojej czapce minęło po 2 latach :-D
Uściski! ♥
Czekam na napad ;) C jest proste i dla mnie wygodniejsze do rozliczenia od reglanu. A co do tej konkretnej włóczki to gryzie (już ja ją w odżywkach i olejkach wymoczę aż przestanie) ale nie uczula, a np. mirela z warmii mniej gryzie ale u mnie powoduje wysypkę. Coś za coś, wełny mnie nie lubią, ale gdybyś mógł coś ekonomicznego, akrylowełnianego, niegryzącego polecić będę wdzięczna, farbowanie mnie wciągnęło ;)
UsuńA, to dobrze wiedzieć, może coś upoluję to podeślę ;-)
UsuńNazwę podeślij ;)
UsuńJa nie poluję na nazwy, tylko na włóczki :-P
UsuńPięknie ufarbowałaś włóczkę i pięknie wykorzystałaś efekty farbowania. Faktycznie takie farbowane, zwłaszcza własnoręcznie, to aż żal przerabiać na coś innego, niż zwykły dżersej. Ale Twój pomysł jest bardzo dobry, bo ciekawy, a jednocześnie nie odwraca uwagi od kolorów. A propos kolorów, zastanawiałam się,co one mi przypominają (bo mi przypominają) i już wiem: zachmurzone,zamglone niebo, gdzie zza chmur widać skrawki błękitu i przebijają promienie słoneczne: )
OdpowiedzUsuńDziękuję, też mi się to farbowanie podoba, chociaż musiałam każdy motek osobno parować i wodę wymienić żeby zachować żółty i niebieski w czystej a nie zielonej tonacji ;) Skojarzenie bardzo słuszne, gdybym miała nazwać ten kolor to byłby styczniowy świt (bez mgły za to z szarością dymu nad miastem :/)
UsuńUdane farbowanie i udany sweterek, bardzo podoba mi się wykończenie szyi. Co do poszukiwań, miewam podobnie, przeglądam, wybieram, testuję różne wzory by potem po prostu chwycić za druty i zrobić znanym sposobem. Ale tamtych przygotowań nie uznaję za stracony czas. Ostatnio pogoda wciąż wystawia na próbę naszą cierpliwość. Bardzo spodobał mi się "niechcemiś", nie znałam tego słowa, cudne, nie sposób się nie uśmiechnąć:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńAbsolutnie nie uważam czasu poświęconego na przeglądanie różnych metod dziergania za stracony, po prostu ile bym nie oglądała czy czytała na jakiś temat ostatecznie i tak robię po swojemu (i to nie tylko w dziedzinie dziewiarstwa). A jeśli chodzi o "niechcemisia" to o ile dobrze pamiętam od mojej licealnej polonistki zapożyczyłam z ćwierć wieku temu, jest to taki stan inercyjny, nie depresja czy melancholia, ale spowodowany pogodą totalnych spadek energii zmieniający człowieka w misia któremu się nie chce z gawry wyjść i tylko by spał ;)
Znam tego misia:-)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie dorosłam do farbowania więc tym bardziej chylę czoła. Kolory są fantastyczne! Taki delikatny melanż świetnie komponuje się ze wzorem ,który zastosowałaś. Bardzo lubię takie proste wzory, które dobrze współpracują z figurą:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, farbowanie to fajna zabawa, polecam kiedyś się odważyć i spróbować ;)
UsuńŁadny sweterek, kolorki takie jak lubię, delikatnie przenikające się. Też jestem zdania, że w melanżowych włóczkach i tych z przepływem koloru najlepsze są proste wzory, aby uwydatnić piękno kolorów. Pozdrawiam serdecznie :)).
OdpowiedzUsuńDziękuję. Kolory zaraz po farbowaniu były intensywniejsze, jednak po kilku płukaniach i wyschnięciu pojaśniały ;)
UsuńPrzepiękne przejścia kolorów!
OdpowiedzUsuńTakie pionowe paski mam zamiar zastosować - nie tyle po to, by mnie wyszczupliły (bo to przy mojej tuszy nierealne), a by mnie dzianina nie pogrubiła nadmiernie :D
Dziękuję, jak już pisałam jestem bardzo zadowolona z tego farbowania. Pionowe paski są fajne tylko trzeba pamiętać przy rozliczeniu że oczka przeciągane jednak troszkę ściągają dzianinę ;)
Usuń