czwartek, 2 lipca 2020

Czerwony

Skończyłam. Jednak. Co wcale nie było takie oczywiste, ponieważ to jeden z tych sweterków, w których koncepcja zmieniała się z oczka na oczko, a to powodowało, że w trakcie produkcji były prute kilkanaście razy. Ale od początku. W poprzednie wakacje dostałam w prezencie od Lenarda między innymi dużą ilość czerwonej bawełny. Początkowo miała z niej powstać makowa spódnica maxi, jednakże takową część garderoby użytkuje bardzo rzadko, a dodatkowo wymagałoby takie dziergadło doszycia jakieś podszewki, albo posiadania halki, więc, wyszło jak zwykle swetrowo ;) Zanim jednak przyjęło formę noszalną wpadłam na pomysł przyciemnienia części czerwoności bordowym i czarnym barwnikiem. Wyszło jak widać tak sobie (chociaż w rzeczywistości odcień czerwieni jest  nieco głębszy i ciemniejszy niż na fotkach). Ale ponieważ zafarbowałam tylko część włóczki to dopiero po fakcie wpadłam na to (istny geniusz) że mi jej może nie wystarczyć na sweterek. Dofarbować już nie bardzo było czym (wykorzystałam akurat resztki), pasmanterie osiedlową mi zlikwidowali, potem z wiadomego powodu zamknęli inne na mieście, a w necie jak na złość barwników firmy których używałam akurat kiedy potrzeba znaleźć nie mogłam. Trzeba było więc ubranko sztukować. No to wymyśliłam sobie, że część ozdobna będzie w jednym kolorze a część gładka w ciapki. Wymyśliłam, narysowałam, znalazłam na Pintereście wzorek który pasował, wszystko cacy, ale... Ale, złośliwe, nijak nie chciało wyglądać tak jak ja chciałam, tzn. wizja się z konstrukcją nie dogadywała. Trzeba było zmienić konstrukcję. I znowu fajnie się dziergało, korpusik, poza górnym panelem, powstał w miarę szybko i po przymiarce się spruł. Dziury na rękawy za wąskie dekolt podduszający, dół się nie układał. Zaczęłam jeszcze raz, więcej oczek na górę, inne podziały, inne łączenie na ramionach, zrobiłam trochę za biust, przmierzyłam i znowu sprułam,  wszystko poza górą (tym razem było za duże). Ale już wiedziałam jak to ugryźć. Góra nabrała kształtu T, tył podniosłam nieco rzędami skróconymi, pod panelem ozdobnym ale zanim połączyłam go z przedem (bo przód i tył były robione osobno tak jak w tym topie z tym że w innym kierunku ;)) i już poszło z górki, nawet rękawy za łokieć się zrobiły i co? I woda zepsuła, wyciągnęła wszystko tak bardzo że powstała sukienka mini, trzeba było skracać, a skoro już i tak prułam korpus, to rękawy, za wąskie jak zawsze, postanowiłam poszerzyć i wydłużyć na ile włóczki wystarczy. I tak wylądowało w pudle na miesiąc a ja się zastanawiałam czy jest sens robić kolejne podejście czy lepiej unicestwić do reszty. Ale w bardzo szaro deszczowy weekend wyciągnęłam i  niespodziewanie skończyłam. Bałam się tylko znów moczyć, raz że znowu mogło okazać że za długie, dwa że ta czerwień wściekłe farbuje (i to nie przez moją zabawę z barwnikami), jednak wyszło jak widać. A widać znowu na zielonym, na szybko z telefonu na samowyzwalaczu, na chwilę przed kolejną burzą ;)  









Technicznie: pomysł mój, wzór ozdobny do znalezienia na Pintereście, druty 3, włóczka bawełna bez nazwy farbowana przeze mnie. Konstrukcyjne, dziergane od góry, przód i tył osobno na wysokość rękawów po 5x24 oczka, tył jeszcze podniesiony nieco rzędami skróconymi przed połączeniem. Łączone bez szwowo, na górze nabierałam oczka tyłu wkłuwając się w oczka przodu, na dole zamykałam z każdej strony po 12 oczek metodą 3 drutów. Do reszty dorabiałam bezpośrednio resztę swetra, na dole ten sam motyw co na górze tylko "same listki" bez "kwiatka". Oczka na rękawy nabieranie bezpośrednio na oczkach brzegowych jako 4 z 3 w sumie 62 oczka, zwężane do 48 na mankietach.
I to tyle o czerwonym ;)
Do następnego przeczytania, pozdrawiam 

18 komentarzy:

  1. Cóż za determinacja😀 Dobrze, że nie podałaś się i skończyłaś projekt, bo sweterek bardzo ładnie się prezentuje, zwłaszcza na Tobie😀 Fajnie zaplanowałaś wykorzystanie gładkiego i cieniowanego koloru, ażur też dobrze się układa. Mnie ostatnio wkurzają gładkie kolory i dlatego też farbuję - na razie włóczki z odzysku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi na słowo że miałam wielką ochotę spruć całość jak się w mini zmieniła albo upchnąć w najciemniejszym kącie za brak współpracy. Ale w szary deszczowy dzień przy maratonie serialowym jakoś bezproblemowo nagle się samo niemalże skończyło i jest ok ;)

      Usuń
  2. Jak widać cierpliwość popłaca, bo sweterek wyszedł cud malina (taki zresztą ma kolor na moim monitorze). Do farbowania boję się zabrać. Jakoś przeraża mnie nieprzewidywalność wyniku w moim wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farbowanie to fajna zabawa, odważ się.Efekty bywają zaskakujące, ale zawsze można je przefarbować ;) Tylko to jak się włóczka w gotowym udziergu układa bywa problematyczne. W tym malinowym (to faktycznie jest ten soczysty odcień) farbowany korpus jest ok ale na rękawach, mimo mieszania motków, są plamy koloru :/

      Usuń
  3. Ależ udany sweterek! Wart był tak wielu podejść, wszystko układa się doskonale, forma, fason, ażury i gra odcieni. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się że się podoba po tylu perypetiach w trakcie powstawania ;)

      Usuń
  4. O rany! Ja bym się poddał pewnie, bo mnie by szlag jaśnisty strzelił po 2 pruciu! Ale efekt obłędny! Szacun!
    Świetnie wyglądasz! ♥
    A farbowanie super sprawa! Tyle radości, jak już człowiek z gara wyciągnie i wysuszy :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, też miałam ochotę się poddać ale ta czerwień od Ciebie w szare dni do mnie mówiła ;) Co do farbowania to się zgadzam, tylko nie należy farbować resztkami zbyt małej ilości włóczki, żeby uniknąć późniejszego kombinowania ;)

      Usuń
    2. Fakt, ja już czasem nie mam siły do stania przy garze, ale jak tak patrzę na ostatnie niespodzianki z "motylka", to mi się ten efekt bardzo baaaaaaaardzo podoba :-D
      (Argus jest stabilniejszy jednak :-P )

      Usuń
  5. Ta czerwień jest boska:) Ładnie wymodelowany:)
    Lenard i mnie obdarował 100%-wą wełną i szukam pomysłu:) Będzie gryzło jak diabli ale wełenka jest super:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta czerwień jest bardzo soczysta dlatego chciałam ją nieco stonować. Gryząca wełna to nie dla mnie, na sama myśl wszystko mnie swędzi brr...

      Usuń
    2. Basiu, po każdym praniu mocz w odżywce do włosów, będzie gryzło coraz mniej :-) testowane organoleptycznie!

      Usuń
  6. Niemożliwe, aby tak ładny sweter sprawił tyle problemów! Wymyślasz.
    Podziwiam i to bardzo za niesamowitą determinację. Ja bym rzuciła w kąt i starała się jak najszybciej zapomnieć. Idealnie na tobie leży.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wymyślam, i tak opisałam tylko te większe prucia ;) Trochę ta walka trwała ale przynajmniej efekt zadowala i molo że się podoba. Uparta jestem i łatwo się nie poddaje, ma być jak ja chcę a nie jak jakaś włóczka ;)

      Usuń
  7. Jeden sweterek, a ile przygód, opowieść dziewiarska no i zaleta największa ćwiczący cierpliwość i pobudzający inwencję. No i przy tym efekt końcowy jest super. Same zalety ma twoje dziergadło :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Przygód co nie miara z pruciem zwłaszcza ;) ale i doświadczenie na przyszłość dla mnie z tą konstrukcją i nauczka żeby raczej farbować więcej włóczki niż mniej zwłaszcza gdy się ma końcówki barwników

      Usuń
  8. Śliczny sweterek i jak ładnie na zielonym tle się w nim prezentujesz :0)))
    Pozdrawiam cieplutko :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Odpowiednie czerwone tło z kwitnącymi różami znalazłam niestety już po zamieszczeniu tego posta ;)

      Usuń