czwartek, 26 kwietnia 2018

Koronkowa robota

Nie wiem czy już zauważyliście ale fanką cieniutkich drucików nie jestem (najchętniej nie schodziła bym poniżej rozmiaru 4.5). Nie mniej jednak zdarza mi się od czasu do czasu coś na wykałaczkach dwójkach popełnić, ponieważ wychodzę z założenia że letnie dzianiny mają być cieniutkie, lekkie, zwiewne i przewiewne, lecz niekoniecznie od razu dziurawe (chociaż takie też lubię). Generalnie nie tyle mnie sam rozmiar drutów irytuje co fakt że bambusy w tym rozmiarze się nieustająco i bez określonego powodu łamią, a sama dziergana rzecz przybywa w tempie iście ślimaczym i wymaga przerabiania milionów oczek. Co nie oznacza jednak, że nie można sobie samego procesu takowego dziergania jeszcze bardziej (masochistycznie) skomplikować :) No bo po cóż innego wybrałabym jako surowiec nitkę bawełnianą która się rozwarstwia (zwłaszcza gdy się ostrych metalowych drutów użyje bo się wszystkie inne połamało), a do tego dołożyła sobie pierwszy od niepamiętnych czasów wzór ażurowo warkoczowy, którego zapamiętać mimo kilkunastu powtórzeń motywu nie jestem w stanie? Przynajmniej z efektu tej dziewiarskiej udręki jestem zadowolona... no prawie ;)



A było to tak... Najpierw napadł mnie ten wzór, myślałam od jesieni w czym by go tu wykorzystać, jednak szybko doszłam do wniosku że najlepiej sprawdzi się przy cieniutkich włóczkach i drutach, czyli musiał poczekać na wiosnę. Potem zamiast wiosny, w ciągu tygodnia z zimy stało się lato, więc rzuciłam w kąt dziergany sweterek przejściowy (z którego i tak nie byłam zadowolona) i wyciągnęłam pudło z cieniutką bawełną. Ten chabrowy motek się do mnie uśmiechnął pierwszy więc wypadło na niego. I tu wszystko potoczyło się już gładko, wzór i kolor zagrały, próbki jak zwykle nie było ponieważ już z tej nitki dziergałam (o tą bluzeczkę) i wiedziałam że w obwodzie mam mieć około 200 oczek, czyli wystarczyło rozplanować resztę tak żeby to zagrało. 
Tu mała dygresja. Jak wiecie próbek z zasady nie robię, jeśli znam włóczkę to sprawdzam czy gdzieś mam zapisane ile oczek potrzebowałam w poprzedniej rzeczy na obwód, i ta informacja wystarcza mi do wszystkich pozostały wyliczeń niezależnie od tego jakiej konstrukcji użyję. Jeśli włóczki nie znam to przyjmuję orientacyjne ilości oczek, na podstawie kilkunastu lat dziewiarskich doświadczeń, na obwód dla danej wielkości drutów. Ta metoda sprawdza się u mnie w jakiś 80% wyliczeń, a w 20% następuje prucie gdy obwód okazuje się za mały lub rzadziej za duży lub też coś mnie uciska pod pachami bo wysokość nie współgra z szerokością. Koniec dygresji. 
W tej konkretnej bluzeczce zdecydowałam się na konstrukcje contiguous, zmienioną o tyle że zamiast dodawać oczka wokół jednego czy dwóch oczek środkowych, dodawałam je wokół pasa wybranego wzoru. Dodatkowo zdekomponowałam, czy też rozłożyłam na składniki, ten mój wybrany wzorek. W całości jest tylko na rękawach, na plecach jest wariacja części środkowej, czyli listki ażurowo warkoczowe w szpic z ząbkami, zamiast bocznych szwów również listki tym razem pojedyncze, a na dole i jako króciutkie rękawki ten sam wzór lecz wycięty o jedną stronę warkocza, czyli bordiura ze zmienną ilością oczek tworząca  dzięki temu zabiegowi iluzję falowania. Czy ja już wspominałam że lubię komplikować? ;) 
Mimo całych tych kombinacji dziergało się całkiem miło i ani razu nie pruło. No dobra jeżeli mam być uczciwa to, dziergało się w miarę miło, jednak przy tej wielkości czy też raczej małości oczkach nie zawsze wkuwałam się w nie, zdarzyło się też w nitkę, i nie prułam całości ale kilka oczek spuściłam przez kilkanaście rzędów i poprawiałam co nieco żeby te ząbki na plecach we wzorze uzyskać ;) Ale spodobało mi się na tyle że wiem że zrobię jeszcze jeden taki top jak tylko skończę to co mam właśnie na drutach (znów rozmiar 2) tylko tym razem będzie z bambusa i wtedy postaram się wzór tyle o ile, w miarę możliwości rozpisać. 
Acha nie wiem czy widać ale dekolt (kształtowany niemieckimi rzędami skróconymi, przy tej wielkości oczek najlepsza moim zdaniem metoda) wykończyłam pikotkami szydełkowymi, taki nieobrobiony jakoś mi wizualnie nie współgrał z całą tą koronkową i eteryczną resztą :)

To teraz zdjęcia naludziowe. A zanim to znów znów dygresja. Bardzo chciałam mieć fotki tej konkretnej bluzki w plenerze, tym bardziej że weekend był upalny, a ja go spędzałam w uroczych okolicznościach przyrody (naćpana lekami na alergię). Jednak gdy robiłam te dwa zdjęcia powyżej w sobotni poranek, na przodzie od gałązki bzu wyjętej z wazonika, zrobiła się mokra plama, która po wyschnięciu miała inny kolor niż całość topu, więc go drugi raz moczyłam i do schnięcia zostawiłam przez co szansa na weekendowe ładne zdjęcia przepadła. Potem ciężko było zgrać się czasowo z "fotografem" więc korzystając z wolnej chwili pojechałam rowerem do mojego parku i wykorzystując dwukołowiec, torbę i sweter okrywający jako statyw, sama siebie obfotografowałam komórką na samowyzwalaczu. Żeby było zabawniej chwilę później rozpętała się potężna ulewa (dobrze że do domu miałam blisko to nie zmokłam zbytnio) a temperatura w trakcie robienia tych zdjęć wynosiła około 13 stopni i mocno wiało, tak więc sorki wielkie że mam minę jakbym była obrażona na wszechświat, nigdy nie chciałam być modelką i nie twierdziłam że mam do tego predyspozycje. Poczułam się też na tyle zniechęcona do prób zrobienia ładnych zdjęć, że więcej fotek tej bluzeczki już nie planuję i wrzucę tu to co mam, takie jakie jest, bez obcinania głowy. Nawet ściany tym razem nie będzie.











Technicznie: 
Pomysł mój (na ravelry nazwałam ten top Elleniale od imienia bogini/czarodziejki z cyklu powieści o Wilczej Dolinie Marty Krajewskiej który w trakcje jej dziergania czytałam - polecam)
Druty rozmiar 2
Włóczka Midara Amber (660m/100g), kolor 620, zużyte jakieś 98g na rozmiar S (mogłam zrobić jeszcze jeden motyw z boku i wyrobić motek do końca, ale nie wiedziałam ile nitki mi bordiury wykończeniowe pochłoną, a dodatkowo nie chciałam robić tej bluzeczki zbyt długiej pamiętając o tym jak mi się tamta poprzednia w użytkowaniu wyciągnęła więc chwilowo jest troszkę przykrótka).

I to tyle tym razem. Pozdrawiam i pięknego długiego weekendu Wam życzę. Do następnego razu ;)



15 komentarzy:

  1. Piękna!
    I bluzeczka i Ty w niej, na tle naturalnej ściany zieleni :)))
    Tak sobie myślę, że w Twoim przypadku, komplikowanie zawsze wychodzi na dobre ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Wszystkie te kombinacje są paradoksalnie po to żeby szybciej daną rzecz zrobić. Gdy mam do przerabiania tylko morze prawych to mnie wcale nie ciągnie do drutów, a tak zawsze byle do końca motywu żeby efekt zobaczyć i nie zapomnieć w którym rzędzie jestem. Samo się robi ;)

      Usuń
  2. Chaber śliczny i dobrze wzór dobrałaś:) A do sesji brakował Ci rozpinany kardigan:) Takie druciki mam ale na razie używam sporadycznie do robienia serwet:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzór jest świetny chociaż dość wymagający, do końca zerkałam na kartkę.
      Serwetek nie robię więc dziergam letnie bluzeczki na dwójkach, myślę że czas dziergania i stopień trudności zbliżony :) Nawet się zastanawiałam ostatnio czy można dostać cieńsze druty niż 2 na żyłce...
      A kardigan kołowiec miałam ze sobą, służył jako stabilizator aparatu/telefonu opartego o torbę w koszu i kierownicę roweru. Gdybym go miała na zdjęciach byłoby widać wielką czarną dziurę - płachte na wietrze ;)

      Usuń
    2. "Nawet się zastanawiałam ostatnio czy można dostać cieńsze druty niż 2 na żyłce..."
      Można, ja mam chyba 1.625 mm najcieńsze (od Chińczyków, na krótkiej żyłce, jakby co mogę podesłać :-P chyba, że się wybierasz na koncert Florence w stolicy, to przekażę osobiście :-D)

      Usuń
    3. Do stolicy się na razie nie wybieram, chociaż na Florence bym nawet chciała. A nad tymi cieńszymi drutami się zastanawiałam gdyż robię sweterek z bambusowej estivy na 2 i oczka mi dziwnie duże wychodzą w porównaniu z tymi z ambera. Skoro piszesz że można znaleźć igły z żyłką to poszukam na aliexpresie ;)

      Usuń
    4. Wyślę Ci, zobaczysz, czy się nadadzą, poszukasz se z dłuższą żyłką najwyżej ;-)

      Usuń
    5. Dzięki serdeczne dobra kobieto, nie wiem tylko jak Ci się odwdzięczyć mogę za Twą bezinteresowność :*

      Usuń
    6. spoko, wymyślę jakieś strrrrrrrrrrraszne zadanie :-P

      Usuń
  3. Fiu Fiu! tyle pracy! Ale efekt WOW!
    A te dwójki, to niech je parch! Znaczy jak skarpetę na telefon skończę, ale na LITOŚĆ! nigdy więcej! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekt zadowalający, mam nadzieję że się jeszcze całość wydłuży po kilku kolejnych moczeniach i wtedy będzie to wow ;)
      Do 2 można się przyzwyczaić, ale żebym je polubiła to nie, tym bardziej że już trzecie bambusy mogę jedynie na patyczki do szaszłyków złużyć :/

      Usuń
  4. Super top. I zdjęcia też mi się podobają aż dziw że z komórki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie zdjęcia "naścienne" na tym blogu są z komórki ;) wynika to po części z trudności zgrania czasoprzestrzeni dwóch osób i pogody, ale głównie z tego że nie cierpię pozować i chce mieć to jak najszybciej z głowy (dlatego przeważnie zdjęcia są jej pozbawione ;))

      Usuń
  5. Jest śliczna! Bardzo kobieca i Tobie w niej bardzo ładnie.
    Aż się dziwię, że z jednego motka Amber można całą bluzkę zrobić (ja właśnie mam 1 motek, nad którym się zastanawiam).
    Bardzo podoba mi się wybrany przez Ciebie ażur i to, jak go rozplanowałaś i rozłożyłaś na części pierwsze. Dekolt jest obłędny, świetnie też wymyśliłaś wykończenie rękawków.
    Jako wielbiciel cienkich drutów, zarzuciłam już takie cienkie drewniane - właśnie dlatego, że się wyginają i łamią. Metalowe czy tam stalowe są znacznie trwalsze (choć mi się zdarzyło pogiąć grubsze - nie wiem, jakim cudem, zauważyłam z rozpaczą już wygięte, ale wyprostowałam), nie wspominając już o przyjemności pracy z metalowymi w porównaniu do drewnianych.
    Podziwiam, że tak szybko stworzyłaś bluzkę z tyloma wariacjami z tak cienkiej nitki na tak cienkich drutach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za tyle komplementów ;)
      Jeden motek Amber to 660m, na letni top z krótkim rękawkiem, zwłaszcza jak dorzucisz ażur, spokojnie wystarczy. Ten wzór który wybrałam jest dość włóczkożerny, mnóstwo w nim krzyżowanych oczek a mało dziurek, ale efekt na tyle ładny że warto się pomęczyć ;)
      Wykończenie rękawków robiłam na zamkniętych oczkach, miały być krótsze ale że po skończeniu dołu jeszcze sporo nitki zostało, to im też taki ozdobny pas dorobiłam. A dekolt się na zdjęciach złośliwe pod samą szyję podsunął, głębszy jest i ładnie półokrągły.
      Co do drutów, wolę cienkie bambusy gdyż mi z nich oczka nie uciekają, a przy takiej dłubaninie jak coś spanie to ciężko to złapać, więc się na te pękające drewniaki wkurzam, tym bardziej że te metalowe do bawełny są za ostre moim zdaniem.
      Już pisałam wyżej, gdy mam jakiś ażur czy wymagający wzór dziergam szybciej niż same prawe, nie odkładam póki całego powtórzenia motywu nie przerobie. Tą bluzkę robiłam dwa tygodnie z czego sam ozdobny pas na dole ze cztery dni i po wieczorze na każdy rękawek. Chustę ażurową na cieniznach robi się czasowo chyba porównywalnie, więc skoro lubisz cienkie druty i włóczki spróbuj, Amber się dobrze nosi tylko na długości wyciąga nieco z każdym kolejnym praniem.

      Usuń