... czyli opowieść o tym jak pewnego wieczoru niespodziewanie gwałtownie osiwiałam ;)
Wspominałam kiedyś, że przymierzam się do dziergania tzw. piórkowego sweterka z alpaki. Ponieważ temperatura była przez kilka dni sprzyjająca to się udało, ale nie obyło się bez przygód.
Zaczęło się już przy zamawianiu kolorów, jasnego szarego był tylko motek (nie chciałam kupować w kilku miejscach), więc kliknęłam na ciemniejszą szarość. Gdy otworzyłam pudło miałam chwilowe wrażenie że ktoś królicze dzieci Uszatej (uroczej zwierzyny domowej mojej sąsiadki) tam upchnął. Ten sam kolor kurzu, taka sama faktura włochata, tak samo miziane i identycznie się linii przy głaskaniu, na szczęści nie próbowało uciekać, ani drapać ;) Miałam więc cztery motki ciemnoszare i jeden jasny i wielką chęć przerobienia ich na kjcaje ;) A miał być sweter. I jest.
Zanim jednak powstał ten sweter, dziergam sobie spokojnie początek wieczorową porą, zbieram kłaczki z siebie, udaję się do łazienki na wieczorne ablucje, rozpuszczam włosy po całym dniu w upięciu żeby je rozczesać i mnie zatkało. Tylu siwych włosów na szczotce nie miałam nigdy! Co prawda od lat co najmniej dziesięciu systematycznie zafarbowuje jakieś pojedyncze, ale skąd tu nagle taki wysyp? Żadnych gwałtownych stresów w tym dniu nie miałam. A to alpaka, nie wiem jak to zrobiła ale mnie na głowie upiętej w kok oblazła, przyprawiając o palpitacje i szukanie o północy farby po łazience. Jeszcze mnie tak żadna włóczka nie urządziła ;)
Zanim jednak powstał ten sweter, dziergam sobie spokojnie początek wieczorową porą, zbieram kłaczki z siebie, udaję się do łazienki na wieczorne ablucje, rozpuszczam włosy po całym dniu w upięciu żeby je rozczesać i mnie zatkało. Tylu siwych włosów na szczotce nie miałam nigdy! Co prawda od lat co najmniej dziesięciu systematycznie zafarbowuje jakieś pojedyncze, ale skąd tu nagle taki wysyp? Żadnych gwałtownych stresów w tym dniu nie miałam. A to alpaka, nie wiem jak to zrobiła ale mnie na głowie upiętej w kok oblazła, przyprawiając o palpitacje i szukanie o północy farby po łazience. Jeszcze mnie tak żadna włóczka nie urządziła ;)
Co do samego swetra to jakiś czas zastanawiałam się jak wykorzystać oba odcienie szarości, nie chciałam tradycyjnych pasków, rzędy skrócone żeby je robić po skosie na tak mechatym materiale też mi się jakoś nie widziały i wtedy spojrzałam przez okno na ciemno grafitowe niebo doznając olśnienia, burzowe chmury, to chce uzyskać, takie ze srebrnymi brzegami.
Czy efekt końcowy przypomina zachmurzone niebo pozostawiam Waszej ocenie, sama uważam że mogło być bardziej chaotycznie i nieregularnie, ale nie jest źle
Ponieważ sweter burzowy to i zdjęcia robione w trakcje burzy, z pełnym poświęceniem czynnika ludzkiego, pocącego się w takim ubranku bardzo, mimo jego lekkości i przewiewności (strój zdecydowanie nie na temperaturę niemal 30 stopni). A skoro było pochmurno to foto nieco porozjaśniałam.
Sweter dziergany ponownie zmodyfikowaną metodą na C i wykańczany poziomymi łańcuszkami (coś się ta technika i ten sposób wykańczania do mnie przyczepiły i puścić nie chcą). Nabrałam 62 oczka, dzieliłam je 13-2-32-2-13 i robiłam 12 narzutów w łączeniu na ramionach z dwoma oczkami centralnymi w środku. W obwodzie miałam 110 oczek, na rękawy dodawałam narzuty do uzyskania 36 oczek, tylko po dwa oczka są dodane na podkroje pach, lekko taliowany do 94 oczek, nieco dłuższy z tyłu niż z przodu, używałam rzędów skróconych tylko 3 razy żeby to uzyskać, na dole ma 112 oczek. Rękawy troszkę za nadto się wyciągnęły po praniu (jak zwykle suszyłam "w zwisie"), ale one nigdy nie mogą być za długie. Pruć nie będę, można wywinąć. Nierówne i poszarpane linię są uzyskane poprzez przekładanie jednego czy dwóch oczek danego koloru bez ich przerabiania przez rząd dwa lub trzy, w trakcie dziergania drugim kolorem. Totalna improwizacja bez liczenia, od jak mi wbiło drut tak oczka przekładałam lub przerabiałam żeby uzyskać te poszarpane chmury burzowe nad horyzontem. Moje włosy robią za błyskawice ;)
Robiony na drutach 6, zużyłam mniej niż pół motka jasno szarego i prawie trzy ciemnego, czyli około 80 gram na wiadomy rozmiar 36/38. Włóczka to Drops Brushed Alpaca Silk kolor 2 i 3. Projekt jak zwykle mój chyba tego zaznaczać nie muszę ;)
Co do samej włóczki to hm... po przeczytaniu tylu ochów i achów spodziewam się po niej nieco więcej. Uznacie to pewnie za herezję ale... wolę czesany akryl, bo nie obłazi, bo się zdecydowanie lepiej pruje, nie mam dziwnego zapachu przy moczeniu, aż tak nie grzeje i mnie nie gryzie. Tak alpaka z jedwabiem mnie gryzie! Nie uczula na szczęście jak owcza wełna, ale na gołą skórę jej nosić zdecydowanie nie będę. Dlatego zamówiłam sobie kolejne kilometry sztuczności puchatej za cenę dwóch motków alpaki, w kolorze leśnej zieleni i pewnie niedługo coś z niej zaprezentuję.
Tymczasem pozdrawiam zza burzowych chmur, nucąc choć to nie poniedziałek ;)
Czy efekt końcowy przypomina zachmurzone niebo pozostawiam Waszej ocenie, sama uważam że mogło być bardziej chaotycznie i nieregularnie, ale nie jest źle
Ponieważ sweter burzowy to i zdjęcia robione w trakcje burzy, z pełnym poświęceniem czynnika ludzkiego, pocącego się w takim ubranku bardzo, mimo jego lekkości i przewiewności (strój zdecydowanie nie na temperaturę niemal 30 stopni). A skoro było pochmurno to foto nieco porozjaśniałam.
Robiony na drutach 6, zużyłam mniej niż pół motka jasno szarego i prawie trzy ciemnego, czyli około 80 gram na wiadomy rozmiar 36/38. Włóczka to Drops Brushed Alpaca Silk kolor 2 i 3. Projekt jak zwykle mój chyba tego zaznaczać nie muszę ;)
Co do samej włóczki to hm... po przeczytaniu tylu ochów i achów spodziewam się po niej nieco więcej. Uznacie to pewnie za herezję ale... wolę czesany akryl, bo nie obłazi, bo się zdecydowanie lepiej pruje, nie mam dziwnego zapachu przy moczeniu, aż tak nie grzeje i mnie nie gryzie. Tak alpaka z jedwabiem mnie gryzie! Nie uczula na szczęście jak owcza wełna, ale na gołą skórę jej nosić zdecydowanie nie będę. Dlatego zamówiłam sobie kolejne kilometry sztuczności puchatej za cenę dwóch motków alpaki, w kolorze leśnej zieleni i pewnie niedługo coś z niej zaprezentuję.
Tymczasem pozdrawiam zza burzowych chmur, nucąc choć to nie poniedziałek ;)